Co się kryje w chińskich znakach określających kolory?

Odpowiedź brzmi: dużo jedwabiu, trochę roślin, a nawet osoba o nabrzmiałym brzuchu. Ciekawe jest też to, że zapis znaku określającego jeden z kolorów jest wynikiem błędu, popełnionego przez pewnego uczonego prawie dwa tysiące lat temu. Poza tym każdy znak określający współcześnie kolor, na początku znaczył coś innego niż kolor. Ale od początku. 

Zielony 绿 , czerwony 红 i fioletowy 紫, czyli znaki z jedwabiem (纟, 糸)

Znaki te reprezentują najliczniejszą i pozornie mało atrakcyjną grupę piktofonogramów, w których jeden element podpowiada znaczenie, a drugi – wymowę. Zieleń 绿 lǜ oraz czerwień 红 hóng łączy taka sama cząstka znaczeniowa. Jest nią jedwab . Element znaczeniowy w fiolecie (紫 zǐ)to też jedwab, tylko że zapisywany jako ( 纟i 糸  to w zasadzie to samo, ponieważ 纟jest alternatywną formą 糸). Pozostałe elementy podpowiadają wymowę, nie wnosząc do znaku żadnego znaczenia (lù 录 podpowiada czytanie w zieleni, gōng 工 w czerwieni, a cǐ 此 w fiolecie). Występowanie cząstki „jedwab” odwołuje się w przypadku tych trzech kolorów do zwojów jedwabnych (zielonych w znaku określającym zieleń, czerwonych w znaku określającym czerwień oraz… NIESPODZIANKA! 🙂 … fioletowych w znaku określającym fiolet).

Pierwotne znaczenie znaku lǜ 绿 to wcale nie „zieleń”, a zielono – żółte zwoje jedwabne, hóng 红 – jasno czerwone zwoje jedwabne, natomiast zǐ 紫 – zwoje jedwabne o barwie niebiesko – czerwonej. Jedwab ma naturalnie kolor kremowy, ale starożytni Chińczycy nauczyli się wpływać na barwę kokonów poprzez modyfikację diety jedwabników. Obecność elementu 纟jedwab w ponad dwudziestu znakach określających kolory (np. 绛 jiàng – karmazynowy, 绯 fēi – szkarłatny ) pokazuje zależność pomiędzy rozwojem przemysłu jedwabnego i potrzebą nazywania coraz bardziej wyszukanych barw.  

„Jedwab” nie występuje jednak tylko w kolorach – pełni funkcję znaczeniową w aż sześćdziesięciu różnych chińskich znakach (np. 给 gěi – dawać, 累 – lèi – zmęczony).  Nie ma w tym nic dziwnego, skoro jego historia sięga 5600 lat wstecz – ten szlachetny materiał przez wiele stuleci stanowił najważniejszy towar eksportowy chińskiego imperium, które długo pozostawało monopolistą w zakresie jego produkcji. Jedwab był materiałem zarezerwowanym dla cesarza i jego najbliższego otoczenia. Z czasem zniesiono ograniczenia dotyczące noszenia ubrań jedwabnych, ale materiał ten pozostał dobrem luksusowym, dostępnym tylko dla uprzywilejowanej grupy. Pod tym względem niewiele się zmieniło!

Biały , czarny i żółty – co mają wspólnego?

Mimo różnego wyglądu te trzy znaki mają wspólną cechę: są piktogramami, czyli obrazowały coś, co istnieje w świecie fizycznym. Wbrew powszechnemu wyobrażeniu o piśmie chińskim takie znaki należą obecnie do mniejszości – jest ich w sumie około sześciuset, a wśród kolorów tylko powyższe trzy. Piktogramy są charakterystyczne dla wczesnego etapu rozwoju pisma.   

白 bái – biały

Biały 白 bái jest dość tajemniczym znakiem i nie ma pewności, co przedstawiał na samym początku. Całkiem możliwe, że kształt płomienia palącej się świecy z knotem. Wiadomo, że już we wczesnych etapach chińskiego pisma używano go do określania bieli, liczby sto (obecnie 百) oraz typu feudalnego przywódcy. 

黑 hēi – czarny

Historia czerni jest lepiej poznana. Znak 黑 hēi przedstawiał osobę z twarzą wytatuowaną w ramach kary za popełnione przestępstwo. Ten typ stygmatyzującej kary nazywał się 墨刑 (moxing) i zaliczany jest do Pięciu Kar 五刑 (wuxing), których forma zmieniała się w czasie; oprócz tatuowania wymierzano sprawiedliwość przez odcięcie nosa, amputację jednej lub obu stóp, kastrację lub śmierć. W późniejszym czasie (VI-X w.) wprowadzono metody takie jak karna służba, wygnanie i kary cielesne w postaci biczowania bambusowymi paskami czy chłostania kijem. Kreatywność Chińczyków w zakresie wymierzania sprawiedliwości wykraczała jednak poza wuxing – metod było znacznie więcej. 

Znak 黑 hēi jest w niektórych słownikach wyjaśniany błędnie jako przedstawienie człowieka z twarzą poczernioną od dymu. Właśnie dymem tłumaczy się w czerni obecność ognia, który jest alternatywną formą ognia . Wiadomo już, że nie jest to prawdziwe pochodzenie 黑 hēi. Historia tego znaku jest inna. Xu Shen, twórca 說文解字  Shuowen Jiezi, pierwszego dzieła analizującego strukturę znaków i znajdującego w nim prawidłowości, pomylił się uznając to, co było człowiekiem za ogień 火.


Xu Shen zinterpretował kropki przy nogach człowieka 大 jako płomienie 炎 (pismo małopieczęciowe 小篆).
Doprowadziło to do późniejszego zniekształcenia znaku: rzekome 炎 skrócono do 灬 (pismo wzorcowe
楷书).
A to wszystko dlatego, że Xu Shen nie miał dostępu do napisów na kościach wróżebnych, które zostały odkryte dopiero pod koniec XIX wieku. Gdyby miał, to zauważyłby, że tu nigdy nie było żadnego ognia, a jedynie nogi człowieczka 大.

Liczne błędy w Shuowen Jiezi są związane z tym, że dzieło Xu Shena powstało w II wieku – nie posiadał on dostępu do napisów na kościach wróżebnych, odkrytych dopiero pod koniec XIX wieku. Nie miał więc możliwości prześledzenia istotnych dla ewolucji pisma etapów. 

Od znaczenia “tatuowanie twarzy jako kara za przestępstwo” wyrosły kolejne: “kolor czarny”, “niegodziwy”, “złowrogi” czy “tajny”, “ukryty”.

黄 huáng – żółty

Wśród piktogramów mamy jeszcze znak 黄 huáng, który pierwotnie miał przedstawiać osobę z nabrzmiałym brzuchem. Oryginalne znaczenie 黄huáng  to „być fizycznie słabym, wycieńczonym”, z którego to znaczenia wyrosła „żółć” , „ziemista cera”, ale nie tylko; 黄 huáng oznacza też „obsceniczny”, „pornograficzny”.

黄河 Huánghé,czyli Rzeka Żółta – kolebka cywilizacji chińskiej

Niebieski 蓝, róż 粉, brąz 棕, pomarańczowy 橙, cyjan 青, czyli przyroda jest najlepszym malarzem!

Trudno konkurować z bogactwem kolorystycznym natury. Nic dziwnego, że w znakach przedstawiających kolory prym wiodą właśnie rośliny. Cząstki znaczeniowe w wyżej wymienionych barwach to: trawa艹 (w 蓝 lán),ryż 米 (w 粉 fěn), drzewo木 (w 棕 zōng i 橙 chéng) oraz wegetacja 屮 (w 青 qīng). Pozostałe komponenty pełnią tutaj funkcję fonetyczną. Chociaż w tych akurat przypadkach cząstki 监 jiān,分 fēn,宗 zōng,登 dēng nie podpowiadają znaczenia, to też warto sprawdzić ich niesamowicie ciekawą etymologię. Ja jednak nie mogę się tutaj o niej rozpisywać, ponieważ tekst stałby się nieznośnie długi. Warto zauważyć, że znak 青 qīng etymologicznie trochę jednak się różni od pozostałych znaków tego akapitu. Ale o tym za chwilę.

Chociaż wszyscy ludzie postrzegają kolory tak samo, to jednak w różnych kulturach kategoryzuje się je nieco inaczej. Dobrym przykładem są tutaj odcienie niebieskości. W Polsce jako dzieci poznajemy takie kolory jak niebieski, zielony, czerwony, czarny czy biały, ale raczej nie traktujemy na równi z nimi… cyjanu. Ba, wiele dorosłych osób nawet nie wie co to za barwa. Tymczasem dla Chińczyków jest to dość podstawowy kolor (nie w rozumieniu teorii koloru – to inna bajka). Cyjan to kolor szarobłękitny, podobny do turkusu. Chińczycy często nie traktują go jak odcień niebieskiego, ale jak oddzielną barwę.

Czy słyszeliście o stylu w chińskim malarstwie, zwanym 青绿山水 Qīnglǜ shānshuǐ,„Cyjanowo – zielone krajobrazy”? Ma on ponad 1300lat. Czy słyszeliście o 青茶 Qīng chá, cyjanowej herbacie? To jeden z Sześciu Chińskich Wielkich Rodzajów Herbaty, 中国六大茶类 Zhōngguó liù dà chá lèi. Pod rodzajem 青茶 Qīng chá sklasyfikowanych jest najwięcej gatunków herbaty, na przykład słynny wulong (乌龙茶 wūlóngchá).

青 qīng nie jest typowym znakiem fonetyczno – znaczeniowym, ponieważ jego dolna część (月) nie wnosi doznaku 青 qīng ani znaczenia, ani wymowy. 月 jest tutaj komponentem pustym, który zastąpił podpowiadającą czytanie cząstkę 井. Niestety, górna część 青 qīng też nic do znaku nie wnosi. Kiedyś była tu „wegetacja”屮 i to właśnie ona podpowiadała w 青 qīng znaczenie.

Znak 青 qīng na etapie pisma małopieczęciowego (小篆 xiǎozhuàn)

青 qīng pełni funkcję fonetyczną w dwunastu różnych znakach, w tym takich, które poznajemy już na początku przygody z chińszczyzną: 请 qǐng – prosić,情 qíng – uczucie,清 – qīng czysty.

Jeśli chodzi o znak 蓝 lán,czyli „normalny” niebieski, to jego elementem znaczeniowym jest , czyli „wegetacja”, „rośliny”, „trawa”. Jednak w tym konkretnym przypadku 艹 odwołuje się do indygowca, czyli rośliny używanej w produkcji niebieskiego barwnika. Ludzie potrafią syntezować chemicznie błękit indygowy dopiero od końca XIX wieku – wcześniej musieli polegać na indygowcu.

Roczne światowe zużycie barwnika indygo to 40 tys. ton. Stosowany jest na przykład w produkcji dżinsu.

Cząstką podpowiadającą wymowę jest 监 jiān. Nie wydaje się to zbyt sensowne (bo co ma niby wspólnego lán z jiān), ale pamiętajmy, że komponenty fonetyczne w chińskim piśmie reprezentują zależności fonetyczne sprzed tysięcy lat! A przecież każdy język ewoluuje. 

Równie interesującym znakiemjest 粉 fěn, czyli „różowy” z cząstką znaczeniową „ryż” . Czy zauważyliście, że Chińczycy zwykle nie mówią, że coś jest 粉色 fěnsè,lecz określają róż jako 粉红 fěnhóng (różowo – czerwony)? Ma to logiczne wyjaśnienie. Pierwotne znaczenie 粉 fěn to „proszek z przetworzonego ryżu, kukurydzy lub fasoli”, a kolejne znaczenia to „proszek”, „mąka”, „puder”, w końcu „jasny”, „biały”. Tak więc 粉红fěnhóng to „biało – czerwony”, czyli…różowy. Oczywiście obecnie 粉 fěn używane jest zamiennie z 粉红 fěnhóng.

Pomarańcz i brąz to z kolei fajne drzewiaste znaki z komponentem znaczeniowym 木„drzewo”: 橙 chéng oznacza zarówno pomarańcz (kolor), jak i pomarańczę (drzewo), natomiast 棕 zōng to kolor brązowy i jednocześnie palma.

Pomarańcz to kolor. Pomarańcza to drzewo lub owoc.

Ognista… szarość 灰

Przyjrzyjmy się na koniec znakowi 灰 huī, w którym ogień 火 pełni funkcję znaczeniową. Pierwotne znaczenie 灰 huī to „zgaszony ogień”, a kolejne to „popiół” oraz „kurz”. Zwróćmy uwagę na podobną zależność w polskich słowach „popiół” (pozostałość po spaleniu czegoś) oraz „popiel” (kolor). To prawie jak po chińsku!

Cząstka fonetyczna w szarości 灰 huī to 𠂇 yòu.  Co ma huī do yòu? No cóż. Sytuacja, w której element teoretycznie „podpowiadający wymowę” wcale tej wymowy nie podpowiada, nie jest niczym szczególnym.

Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że związki fonetyczne, które widzimy w znakach, były tworzone dla starszych wersji języka chińskiego. Aktualna wymowa cząstek fonetycznych jest często zupełnie inna niż była na początku.  

Sądzę, że nauka chińskiego pisma przez etymologię może być bardzo skuteczna – szczególnie w przypadku osób, które zapamiętują dopiero wtedy, kiedy coś dokładnie zrozumieją. Jednak nawet ci, którzy tego nie potrzebują, mogą wiele czerpać z etymologii, ponieważ w znakach zaklęta jest historia i kultura Chin. 

Istnieje oczywiście wiele różnych odcieni kolorów, o których tu nie napisałam. Jeśli macie pomysł, co jeszcze powinno się znaleźć na tej liście, to koniecznie dajcie znać w komentarzach! 

Polska rzeczywistość według Chińczykow

Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele zabawnych sytuacji doświadczam obcując z Chińczykami w Polsce. Wynikają one z ich pojmowania świata na sposób znany z Chin albo po prostu z indywidualnej kreatywności. Oto kilka, które szczególnie zapadły mi w pamięć:


1. Rozcieńczanie kawy

Chińczycy piją herbatę w ten sposób, że rano zalewają w termosie listki herbaciane 茶叶 cháyè wrzątkiem, a potem przez cały dzień dolewają gorącej wody do tych samych listków. Dostęp do gorącej wody to świętość; w Chinach w miejscach publicznych popularne są automaty, z których można jej sobie za darmo nalać. Dolewanie wody do termosu / gaiwanu swojego towarzysza jest świadectwem troski i uprzejmości. Zdarzyło mi się, że bez mojej wiedzy (bo wyszłam sobie na chwilę) gość z Chin dolał mi wody do kawy, która w efekcie stała się po prostu lurą. Skoro dolewa się wody do herbaty, to dlaczego nie do kawy? W sumie dobre pytanie. I intencje też były dobre. Szanuję.

2. Używanie dialektu lokalnego aby szef nas nie zrozumiał

Przybyły z Chin gość zapytał mnie: „Skąd pochodzi Twój przełożony?” Odpowiedziałam: „Z Warszawy”. A on na to: „To kapitalnie, możecie z kolegami z pracy rozmawiać w swoim lokalnym dialekcie. Dzięki temu szef was nie zrozumie.” Uznał, że skoro jesteśmy na południu Polski, a nasz przełożony jest z Warszawy, to znaczy że nie posługuje się on naszym dialektem lokalnym. Odległość ponad 200 kilometrów w jego Zhejiangu oznaczałaby właśnie to, więc dlaczego u nas miałoby być inaczej? No coż, marzenia.

3. Prawo jazdy ważne tylko w Kielcach 🙂

Kiedyś tłumaczyłam podczas przesłuchania w komisariacie, do którego został wezwany obywatel Chin, ponieważ złapano go na jeździe z przekroczeniem dozwolonej prędkości oraz kierowaniu pojazdem bez uprawnień. To znaczy… miał prawo jazdy, ale tylko chińskie. Nie jest ono w Polsce rozpoznawane, ponieważ Chiny nie są stroną w konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym. Jednak Chińczyk upierał się, że jego prawo jazdy jest w Polsce ważne, a już na pewno jest ważne w Kielcach. Tam bowiem również zatrzymano go za przekraczanie dozwolonej prędkości, jednak nie podważono jego uprawnień do kierowania pojazdem. Czy kielecka policja jest więc wyrozumiała wobec obcokrajowców bez prawka? Raczej było tak, że policjanci w Kielcach po prostu się nie znali albo nie chcieli zaprzątać sobie głowy przesłuchaniami. Pewnie nie przyszło im do głowy, że dadzą obywatelowi Chin tak poważny argument w sporze z władzą w innym polskim mieście.

4. Dlaczego Polacy ciągle mówią do siebie „kaczka”?

„Bez przerwy mówicie do siebie DUCK. Dlaczego?” – usłyszałam kiedyś od Chińczyka.

Duck. Tak.

No w sumie.

5. Komunizm ostatecznym celem rewolucji 🙂

Powiedziałam kiedyś do grupy z Chin: „Na wydziale narzędziowni, gdzie właśnie jesteśmy, znajdują się jeszcze propagandowe hasła z czasów komunizmu. Takie jak macie w Chinach.” Jeden z gości mnie poprawił: „Chyba z czasów socjalizmu. Przecież komunizm jest ostatecznym celem rewolucji i nie został jeszcze osiągnięty”.

Opadła mi szczęka i zaszyłam się w kącie.

6. Chiński metr kontra polski metr

Gdy wymiary przysłanych przez chińskiego dostawcę części nie będą mieściły się w tolerancjach, możecie dowiedzieć się, że…. chiński metr nie równa się naszemu metrowi. Chiny używają wprawdzie systemu metrycznego, gdzie metr to 米 mǐ, ale kiedyś byłam świadkiem sytuacji, w której użyty został tradycyjny chiński system miar, a zamiast metra wystąpiło 3 razy 市尺 shì chǐ. Tradycyjne 市尺 shì chǐ to w chińskim systemie miar 33.33 cm. 33.33 cm x3 = 99.99 cm.
差不多 Chàbùduō.7. 

7. Ohydny polski ryż!

Gdy do jakiejś organizacji przybywa jedna z pierwszych delegacji chińskich, chce się ich ugościć jak najlepiej. A co na pewno zjedzą Chińczycy? Wiadomo: 米饭 mǐfàn, czyli ryż. Tylko że ryż, który jest popularny w polskich stołówkach nie jest ryżem, który jedzą Chińczycy w Chinach. Oczywiście Chiny są bardzo różnorodne kulinarnie i spożywa się tam wiele odmian ryżu. Myślę, żę to przede wszystkim sposób przygotowania naszego ryżu sprawił, że moim oczom ukazał się widok ludzi o okropnie wykrzywionych twarzach. Posiłek zakończył się z dużą ilością resztek. I to wcale nie dlatego, że goście chcieli podkreślić, jak dużo jedzenia przygotowano i jak wspaniale czują się podjęci. Ups. Mifan mifanowi nie równy.

8. Zakładowe turnieje madżonga?

„Czy macie w swojej firmie turnieje madżonga? My mamy” – zagadnął mnie kiedyś gość z Chin. W polskich firmach nie ma już turniejów niczego. W sumie szkoda.

麻将 májiàng – chińska gra na czterech graczy; wykorzystuje się w niej 144 kamienie podzielone na grupy.

Mijają lata i wiele zabawnych sytuacji powszednieje, wiele też umyka mojej pamięci. Jednak codzienne obcowanie z ludźmi wywodzącymi się z tak bardzo odmiennej kultury jest super doświadczeniem.

删 Shān – usunąć, skasować (na przykład niewygodny głos)

删 shān – usunąć, skasować

Artystka Echo Morgan (Xie Rong) z namalowanym na twarzy znakiem „skasować” przywołuje historię doktor Ai Fen, dyrektor oddziału ratunkowego Centralnego Szpitala w Wuhan. 30 grudnia doktor Ai zobaczyła wyniki jednego z pacjentów z komentarzem: „koronawirus podobny do SARS”. Zdjęcie wyniku przesłała do swoich kolegów, w tym nieżyjącego już doktora Li Wenlianga. Poinformowała także władze szpitala. Została oskarżona przez szefa wydziału dyscyplinarnego o „szerzenie plotek” i „szkodzenie stabilności”. Dziś, znając tragiczny bilans sytuacji, żałuje tylko tego, że nie zignorowała reprymend i nie krzyczała głośniej.
Artykuł opisujący jej historię został usunięty z internetu krótko po pojawieniu się, ale zachowano zrzuty ekranu. Został przetłumaczony na angielski, niemiecki, japoński, emoji, Braille’a, język kodów QR, a nawet archaiczne znaki z kości wróżebnych i odręczne pismo Mao.
Często mówi się, że chińscy internauci są bardzo aktywni i zwykle mogą pisać co chcą. Ale czy tysiąc nieusuniętych postów usprawiedliwia jeden usunięty? Zwłaszcza gdy ten jeden głos ma moc tysiąca innych.

https://www.instagram.com/p/B9nCTHSFv9f/

Mój praktyczny przewodnik po chińskich wierzeniach

W Taichungu jest wieczór. Stoję na balkonie nowoczesnego mieszkania. Mam z niego widok na sąsiadujący, elegancki blok. Na każdym z jego tarasów widzę po dwa piece służące do palenia papierowych imitacji pieniędzy, które przydają się w zaświatach. W jednym piecu pali się pieniądze dla bogów, a w drugim – dla przodków. Jednak dostarczanie gotówki głodnym duchom w to tylko mała część trudu, jaki zadają sobie osoby praktykujące chińskie wierzenia. Uczestniczyć w tradycyjnych zwyczajach to jak znaleźć się w centrum baśni albo odbyć podróż w czasie. Praktykowane dziś przez Hanów wierzenia nie zmieniły się znacznie od ośmiuset lat, a towarzyszą im praktyki wywodzące się z czasów prehistorycznych.


Na prywatnych tarasach można znaleźć dwa rodzaje pieców do palenia papierowych imitacji pieniędzy: jeden dla przodków, drugi dla bogów.

Na Tajwanie na każdym kroku jest świątynia: przy wąskich uliczkach i szerokich alejach, w centrach miast, na wsiach, a nawet w firmach. W prywatnych domach i mniejszych przedsiębiorstwach są ołtarzyki przodków. Niesamowite chińskie wierzenia ludowe żyją nie w zimnych murach, a w ludziach rzucających do skutku drewniane klocki aby w ten sposób skontaktować się ze swoim ulubionym bóstwem i uzyskać odpowiedź na zadane mu pytanie; w ludziach tłumnie przybywających do świątyń z ofiarami z owoców, słodyczy i ryżu; w ludziach kłaniających się z kadzidłami przed ołtarzem. Choć czasy rewolucji kulturalnej  i maoizmu w Chinach kontynentalnych dawno minęły, to dziś świątynie Państwa Środka są o wiele mniej uczęszczane niż na Tajwanie, a ich zagęszczenie jest niewielkie w porównaniu z tym na wyspie. Paradoksalnie, to co tutaj zobaczymy daje wyobrażenie o skali materialnych i duchowych zniszczeń rewolucji kulturalnej w Chinach ludowych.

Większość moich znajomych z kontynentu, którzy sami siebie określają jako ateistów lub agnostyków, do świątyń udaje się tylko w trudnych sytuacjach życiowych. Chociaż od około dwudziestu lat obserwuje się odrodzenie życia duchowego w Chinach, to jednak wolność religijna pozostaje w Państwie Środka na poziomie deklaracji – jest możliwa tylko pod kontrolą i dopóty, dopóki potencjalnie nie zagraża władzy. Ateizm jest oficjalną ideologią Komunistycznej Partii Chin.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że na Tajwanie do czasu demokratyzacji trudno było mówić o wolności religijnej – autorytarny rząd Kuomintangu traktował konfucjanizm instrumentalnie, deifikując na przykład założyciela partii Sun Yan-sena w tradycyjnych chińskich ceremoniach religijnych, ale tłumił praktyki, które mogłyby podważyć stabilność jego władzy. Tego rodzaju kontrola nie była niczym nowym w historii Hanów – sprawowano ją za rządów dynastii Qing i Ming. 

Świątynia Baoan, Tajpej

Jednak w odróżnieniu od Komunistycznej Partii Chin, rząd Kuomintangu nigdy nie prowadził systemowego niszczenia religijności. Dzięki temu możemy dzisiaj czerpać z tradycyjnej chińskiej kultury, której na Tajwanie w ogóle nie trzeba szukać – wychodzi do nas na każdym kroku. Jednak zrozumieć tutejsze kulty, zwyczaje, lokalne święta, magiczne przedmioty i skomplikowaną, czasem wykluczającą się wewnętrznie podbudowę teoretyczną nie jest łatwo. Mam szczęście, że moja wieloletnia przyjaciółka Yichun z miasta Taichung nie tylko chce towarzyszyć mi w podróży do świątyń, ale jako zagorzała taoistka stanowi doskonałe źródło informacji na temat tutejszych wierzeń. 

W domu Yichun stół do kaligrafii zajmuje centralne miejsce. 

Mieszkanie Yichun jest po brzegi wypełnione religijnymi artefaktami, które mają zagwarantować jej szczęście i bogactwo: znajduję tu przyciągającego pieniądze złotego kurczaka, a także wiele magicznych przedmiotów umieszczonych w domu zgodnie z zasadami fengshui. Już pobieżnie zapoznawszy się z tymi wnętrzami wiem, że nie mogłam lepiej trafić: odkąd nasze drogi się rozeszły Yichun wkroczyła na ścieżkę duchową, poważnie inwestowała w świątynne dobra, a jej dom wręcz oddycha ludowym taoizmem. Nie potrafię wyobrazić sobie lepszego przewodnika po lokalnych miejscach kultu.

W co właściwie się tutaj wierzy? Słowo klucz: synkretyzm

Chcąc określić chińskie wierzenia należy porzucić próbę wyraźnego definiowania i oddzielania od siebie wyznań. Taoizm, buddyzm, konfucjanizm (czyli san jiao – trzy nauki) i chińskie mity nie tylko współistnieją, lecz także przenikają się nawzajem. Zamiast etykietować świątynie, lepiej popatrzeć na system chińskich wierzeń jak na zróżnicowaną całość, której taoizm dał przede wszystkim podbudowę filozoficzną, konfucjanizm – zasady ładu społecznego, a buddyzm – wartości moralne i nową filozofię. Wierzenia te są też w dużym stopniu oparte na chińskiej mitologii i folklorze z jego pieśniami, poezją, tańcem czy pacynkarstwem. W przeciwieństwie do taoizmu i konfucjanizmu, które narodziły się w Chinach, buddyzm przywędrował do Państwa Środka z Indii w VI w.   

Mimo dużego lokalnego zróżnicowania, w chińskiej tradycji religijnej uniwersalne są między innymi: kult przodków jingzu, koncepcja nieba – absolutu i źródła moralności Tian, poruszająca światem energia qi, moralna wzajemność baoying czy koncepcja ludzkiego losu mingyun, na który z jednej strony oddziaływuje niebo, a z drugiej – mają na niego wpływ indywidualne wybory.

Religia nie jest tu zinstytucjonalizowana jak w wyznaniach abrahamowych. Aby oddawać cześć bóstwom w świątyni nie trzeba się nigdzie zapisywać, nie ma rytuałów inicjacyjnych, nie trzeba się też oficjalnie nawracać. Nie byłoby zresztą na co: nie istnieje jedna spójna doktryna, więc właściwie trudno byłoby sprecyzować wymagania dla konwertyty in spe. Fascynujące dla nas, przyzwyczajonych do świata w którym ludzi dzieli się na „wiernych” i „niewiernych” jest to, że każdy może uczestniczyć w tutejszych obrzędach. I właśnie to uczestnictwo na poziomie lokalnym jest warunkiem przynależności do religijnej wspólnoty. Nie chodzi o to żeby wierzyć, lecz raczej o to, żeby przynależeć. Tradycyjna religijność Hanów jest w końcu bardzo praktyczna – bogów prosi się przede wszystkim o powodzenie w życiu doczesnym: bogactwo, pomyślność, znalezienie partnera, zdrowie czy harmonię w rodzinie.

W maju 2019 roku zalegalizowano na Tajwanie małżeństwa homoseksualne. Świątynie odpowiadają na potrzeby zmieniającego się społeczeństwa: ta świątynia w Taichungu oferuje błogosławieństwa dla pięciu grup, którym przyporządkowane są określone żywioły: osób homoseksualnych (ziemia), osób chcących ponownie wstąpić w związek małżeński (ogień), osób niezwiązanych małżeństwem (woda), osób proszących o życzliwych ludzi wokół siebie (drewno) –  ten rodzaj szczęścia potrzebny jest w biznesie, gdyż nieżyczliwość czy zazdrość innych może zrujnować wszelkie nasze wysiłki, osób w związkach małżeńskich (złoto).

Jednakże mimo swojej otwartości, chińskie wierzenia nie są uniwersalne i  nie mają mocy przyciągania wiernych z kulturowo odległych zakątków świata. Chińskie wierzenia są po prostu…. chińskie, są częścią tożsamości i historii Hanów. Przyjęły się tylko u narodów, które uległy sinizacji. 

Charakterystyczną cechą organizacyjną, spotykaną głównie u Hanów południowych, jest istnienie tzw. związków rodowych (zongzu xiehui): rodziny noszące to samo nazwisko, często wywodzące się z tych samych terenów i uznające to samo bóstwo za swojego patrona, uczęszczają do wspólnej świątyni przodków (citang). Świątynie przodków są miejscem oddawania im czci, a więc realizowania najważniejszej zasady konfucjańskiej – cnoty nabożności synowskiej xiao. Odgrywają też ważną rolę w życiu społecznym, podejmując działalność charytatywną czy wspierając lokalne szkoły.

Według różnych źródeł chińskie wierzenia ludowe praktykuje od około dwustu trzydziestu do ośmiuset milionów ludzi. Tak duże rozbieżności w statystykach są spowodowane m.in. niejednoznaczną terminologią, brakiem instytucjonalizacji oraz faktem, że w Chinach ludowych oficjalną ideologią jest ateizm. W rzeczywistości jednak większość Chińczyków praktykuje jakieś zwyczaje religijne (na przykład przy okazji świąt), jednak na znacznie mniejszą skalę niż ma to miejsce na Tajwanie. 

Chińskie wierzenia ludowe mają cechy, które istniały w religiach Europy przed wyparciem ich przez chrześcijaństwo: szamanizm, animizm i totemizm.

Animizm przejawia się w przekonaniu, że świat duchów nie jest oddzielony od ludzkiego, ale przenika naszą rzeczywistość: duchy żyją w drzewach, zwierzętach, skałach, domach i wszelkich przedmiotach. Skrajnymi animistami byli Słowianie, którzy czczonym przez siebie bogom nie budowali nawet świątyń – dla nich już sam las był świątynią.

Animizm zakłada też, że duchy można kontrolować jeśli będziemy robić odpowiednie rzeczy: przede wszystkim należy składać im ofiary, w przeciwnym razie mogą zgłodnieć i się zdenerwować, a następnie w odwecie zrobić krzywdę nam albo naszej rodzinie. 

Totemizm przejawia się w chińskiej tradycji przede wszystkim w wierze we wspólne pochodzenie od mitycznych zwierząt: smoka i feniksa. Przykłady szamanizmu możemy natomiast zaobserwować podczas wydarzeń w świątyniach: tutaj widzimy jak bóg Ji Gong za pośrednictwem szamana oddaje się swojemu słynnemu pijanemu tańcowi. 

W taoizmie religijnym istnieje wiele koncepcji na temat konstrukcji duszy, jednak najpopularniejsza mówi, że po śmierci rozpada się ona na trzy części: jedna idzie do nieba lub piekła, druga zostaje w grobie z ciałem, trzecia rezyduje w shenwei, tzw. tabliczce przodka, którą przechowuje się w domu lub świątyni. Jednak zanim rozwinął się taoizm religijny, taoiści wcale nie godzili się ze śmiercią, dążąc przede wszystkim do osiągnięcia nieśmiertelności. Niektórzy spędzali całe życie pracując nad eliksirem mającym uchronić ich od zgonu. Obsesję na punkcie nieśmiertelności miał sam Qin Shi Huang, pierwszy cesarz zjednoczonych Chin.

Chociaż wierzenia ludowe wydatnie czerpią z buddyzmu, to jednak trzeba odróżnić tradycyjne chińskie świątynie od świątyń buddyjskich. Nie jest to trudne: często połączone z klasztorem, pełne mnichów i mniszek, wyraźnie odznaczają się od pozostałych. Obowiązują w nich zasady inne niż w świątyniach taoistycznych, na przykład zwykle można do nich wchodzić tylko boso. Często charakteryzują się monumentalną architekturą z pagodami oraz umieszczonym w centrum posągiem Buddy. Są o wiele mniej dekoracyjne i o wiele bardziej oszczędne kolorystycznie niż tradycyjne chińskie miejsca kultu. Tutaj numerologia i wróżby ustępują miejsca stronie duchowej. Ze świątyni buddyjskiej wyjdziemy nie z przyciągającą pieniądze figurką kurczaka, a raczej z książką o Buddyzmie Humanistycznym. 

Fo Guan Shan, klasztor praktykujący Buddyzm Humanistyczny, ruch religijny wyrosły z chińskiego buddyzmu, kładący nacisk na stosowanie nauk Buddy w życiu codziennym, przenoszący centrum uwagi z umarłych na żywych. Kaohsiung.

 – Yichun, dlaczego nie chodzisz do świątyń buddyjskich? – zastanawiam się oczarowana atmosferą klasztoru Fo Guan Shan.

 –  Te poważne świątynie mnie przytłaczają i przyprawiają o poczucie winy – wyjaśnia moja przyjaciółka. Zdecydowanie wolę bogów z panteonu chińskiego, ponieważ są obarczeni wszystkimi ludzkimi przywarami: popełniali błędy, wpadali w gniew, upijali się, bywali zazdrośni. Czuję, że jest mi do nich bliżej.

Tajwańczykom jest do nich bliżej nie tylko w przenośni, ale też dosłownie – świątyń taoistycznych jest znacznie więcej niż buddyjskich. Chociaż Tajwan jest dla rozwoju chińskiego buddyzmu bardzo ważny (choćby ze względu na fakt, że w czasach powojennych wyemigrowała tutaj z ChRL część prominentnych buddyjskich nauczycieli), to omówienie, choćby pobieżne,  chińskiego buddyzmu wykracza poza możliwości tego tekstu. Tutaj podejmuję wyłącznie temat synkretycznych wierzeń ludowych.

Tajwanem tak naprawdę rządzi ona

Najpopularniejszym bóstwem na wyspie jest bez wątpienia Mazu, której kult rozprzestrzenił się tutaj kilkaset lat temu za pośrednictwem osadników z prowincji Fujian. Bogini Mórz miała chronić ich podczas niebezpiecznych przepraw przez Cieśninę Tajwańską. Szacuje się, że na wyspie jest około tysiąca świątyń dedykowanych temu bóstwu rybaków i żeglarzy. Wiosną każdego roku z okazji urodzin bogini odbywa się Międzynarodowy Festiwal Mazu, który jest wielkim wydarzeniem kulturalnym i religijnym z pięcioma milionami uczestników. W 2019 roku głośno było o miliarderze Guo Taimingu, który oznajmił, że Mazu objawiła mu się we śnie i namawiała go do startu w wyborach prezydenckich z ramienia Kuomintangu. Rzekome poparcie Mazu przysporzyło mu wielu zwolenników. Nie mogę więc nie złożyć wizyty tak potężnej kobiecie. 

W świątyni w Fengyuan Yichun przypomina mi, że do bóstw należy modlić się o konkretne sprawy.
 – Co mam powiedzieć? – pytam Yichun stojąc z dymiącymi kadzidłami przed figurą bogini.

 – Najpierw podaj Mazu swoje imię, nazwisko, datę urodzenia i adres. Potem koniecznie zaznacz, że przyszłaś tutaj specjalnie dla niej.

Bóstwa chińskie nie zawsze są miłosierne, potrafią się obrażać, a nawet mścić. W kontaktach z nimi należy więc zachować ostrożność. Pożądana jest także pewna doza lizusostwa. Przez chwilę karmię więc potężną Mazu pochlebstwami i zwracam jej w myślach uwagę ile tysięcy kilometrów musiałam specjalnie dla niej przebyć. Czuję, że bogini jest pod wrażeniem. A jeśli nie ona, to przynajmniej obsługa świątyni – miasto jest położone peryferyjnie i rzadko pojawiają się tu obcokrajowcy. Tylko jedno nie daje mi spokoju.

 – Dlaczego muszę podawać Mazu swój adres? – pytam zanim jeszcze odkryję, że adres podaje się tutaj nie tylko w prywatnej rozmowie z bóstwami, ale każdorazowo przy składaniu ofiary pieniężnej. W tym celu wypełnia się w świątynnej recepcji specjalny formularz.  

– Jak będzie mogła ci pomóc bez znajomości twojego adresu? Musi wiedzieć, gdzie cię szukać.

Wygląda na to, że możliwości potężnej Mazu są jednak ograniczone: mimo swojej potęgi nie potrafi samodzielnie ustalić mojego adresu. Zresztą, nie tylko ona potrzebuje informacji o meldunku  – miejsce zamieszkania podaje się także innym bóstwom. Dla jeszcze lepszej identyfikacji dodaje się nawet swój numer identyfikacyjny, tajwański odpowiednik numeru PESEL. 

Co bóstwo odpowie mi dziś? Praktyka jiaobei i wróżby

W chrześcijaństwie wierni modlą się do Boga i podobno niektórym nawet odpowiada. Nie zdarza się to jednak zbyt często, a boski przekaz bywa dość mętny. Bóstwa chińskie są o wiele bardziej konkretne: zadajemy im pytanie w formie twierdzenia – zaprzeczenia. Następnie rzucamy na podłogę drewniane półksiężyce, a w zależności od ich ułożenia otrzymujemy gotową odpowiedź na nasze pytanie: TAK lub NIE. 

Na Tajwanie tłumy rzucają na podłogę jiaobei, czyli właśnie służące do wróżenia drewniane półksiężyce. W zależności od ich wzajemnego ułożenia poznajemy odpowiedź na zadane bóstwom pytanie: jeśli wypadną nam w taki sposób, że jeden klocek ustawiony jest stroną wypukłą do góry, a drugi – płaską do góry, wówczas możemy mówić o szczęściu, gdyż mamy do czynienia z shengjiao, tzw. boską odpowiedzią – bóstwo odpowiedziało na nasze pytanie „tak”. Wiąże się to z bardzo znaną taoistyczną koncepcją yin i yang: strona okrągła symbolizuje pierwiastek yin, a płaska – yang, które nie mogą istnieć bez siebie nawzajem. 


Taiji tu – taoistyczny symbol dopełniania się yin i yang

W przypadku gdy oba klocki wypadną okrągłą stroną do góry, bóstwo jest zdecydowanie mniej zadowolone: udzieliło nam nujiao, „wściekłej odpowiedzi”, ponieważ nasze pytanie mu się nie podoba. Otrzymaliśmy od niego stanowcze „nie”.

Dwa klocki ułożone okrągłą stroną w dół to xiaojiao, czyli „odpowiedź śmiejąca się”, a właściwie prześmiewcza; bóstwo jest albo rozbawione  naszym pytaniem, albo powinniśmy już znać na nie odpowiedź lub też jest ona oczywista.

Gdyby jakimś cudem zdarzyło się, że klocki (lub jeden z nich) w efekcie rzutu ustawią się pionowo, mamy do czynienia ze „stojącą odpowiedzią” lijiao.  Oznacza to, że bóstwo nie rozumie naszego pytania i musimy powtórzyć obrzęd.

Ważne, żeby do wróżby przystąpić po ówczesnym zjednaniu sobie bóstwa za pomocą pokłonów z kadzidłami (baibai) i złożenia ofiary z owoców, słodyczy czy ryżu na przeznaczonym do tego stole. My złożyłyśmy polskie śliwki w czekoladzie marki Auchan. Ale uwaga! Przyniesione dary nie muszą wcale zostawać w świątyni. Większość ludzi, opuszczając ją, ofiarowane dobra zabiera z powrotem do domu. 

Praktyka rzucania jiaobei jest powszechnie stosowana nie tylko do zadawania pytań bogom. Świątynie oferują na przykład nagrody: „wyrzuć trzy razy pod rząd jiaobei <na tak> (shengjiao), a ten oto pędzel będzie twój”. Albo: „wyrzuć trzy razy jiaobei <na tak>, a będziesz mógł wylosować sobie wiersz, który wskaże ci drogę”. Przy pędzlu mi się nie powiodło, ale za to wyrzuciłam shengjiao trzy razy pod rząd przy komodzie z wierszami, więc mogłam wyjąć z pojemnika bambusowy patyk z numerkiem, odczytać numerek i wyjąć z odpowiedniej szufladki komody wiersz. Jest to tysiącletnia tradycja zwana qiuqian, „modlitwą o znak”. Czasem używa się też określenia poezja loteryjna.

Poezja loteryjna to poważna sprawa. Yichun przez dwa lata w pocie czoła szukała dla siebie nowego domu. Gdy już znalazła mieszkanie, które spełniałoby wyśrubowane wymagania fengshui, bogini Mazu nadal mówiła „nie”. „Dlaczego Mazu nie podoba się kolejne mieszkanie? Co robić?” – Yichun była na skraju rozpaczy. Po dwóch latach odetchnęła wreszcie z ulgą, bo wróżba wylosowana w świątyni była pomyślna. Osobiście uważam, że Mazu miała rację każąc Yichun wstrzymać się z zakupem nieruchomości, bo mieszkanie które ostatecznie nabyła, jest super. 

Co do mojej wróżby, ze strony internetowej poświęconej Mazu i m.in. objaśniającej poezję loteryjną dowiaduję się jak należy ją interpretować:

„Życie jest samo w sobie dziełem przeznaczenia, którego nie możemy zmieniać ani kwestionować. Wszystko dokona się tak, jak powinno. Zewnętrzne wysiłki w kierunku zmian są bezowocne. Czekaj cierpliwie i po prostu rób to, co powinieneś. Czas wkrótce ujawni prawdę.”

A tak można rozumieć poszczególne wersy.

總是前途莫心勞 Zǒng shì qiántú mò xīn láo: przyszłość jest zawsze dziełem przeznaczenia,  musisz tylko ciężko pracować; 

求神問聖枉是多 Qiú shén wèn shèng wǎng shì duō: zadawanie pytań bogom jest daremne; 

但看雞犬日過後 Dàn kàn jī quǎn rì guòhòu: poczekaj aż upłyną dni Koguta i Psa, a dowiesz się wszystkiego;

不須作福事如何 Bù xū zuò fú shì rúhé: nie ma potrzeby pytania bogów.

Jeśli mamy do wydania trochę tajwańskich dolarów, można także skorzystać z usługi kapłana świątynnego, który pomoże nam w interpretacji wiersza w związku z zadanym przez nas konkretnym pytaniem. Jednak ja odebrałam przekaz Mazu jako wystarczająco czytelny. Zamiast prosić o interpretację słów bogini, która w mojej ocenie próbowała mnie po prostu zbyć, postanowiłam udać się do wróżbity. Yichun mówi, że zbyt częste pytanie o własne przeznaczenie przynosi pecha, ale bardzo chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o swoim losie. 

Wróżenie było w starożytnych Chinach codzienną czynnością. To dzięki niemu wiadomo dzisiaj jak wyglądały znaki chińskie trzy i pół tysiąca lat temu: w ówczesnych większych ludzkich skupiskach znaleziono bowiem napisy na kościach zwierzęcych (骨 gu) i skorupach żółwi (甲 jia) – 甲骨文 jiaguwen. Proces wróżenia obejmował nawiercanie i przyżeganie rozgrzanym prętem kości i żółwich skorup. Z układu pęknięć odczytywano wróżbę. Pytania ryte na materiale miały charakterystyczną dla chińszczyzny formę twierdzenia – zaprzeczenia, na przykład „będzie deszcz, nie będzie deszczu”. Dotyczyły nie tylko pogody, lecz także pomyślnych dni na uroczystości czy wypowiadania wojen.

Nic dziwnego, że w cywilizacji o tak długiej historii wróżbiarstwa, i dzisiaj jest wiele możliwości poznania swojego losu. Zamiast polegać tylko na jiaobei, można udać się do wróżbity, czyli, tłumacząc z chińszczyzny, „mistrza obliczającego los” (suanming shifu). Nie wypowiada się on jednak o naszej przyszłości w sposób absolutny – koncepcja ludzkiego losu mingyun zakłada przecież pewną elastyczność ludzkiego przeznaczenia, które zależy w pewnym zakresie od indywidualnych decyzji.

Szkół wróżenia jest wiele, ale najpopularniejsza to bazi („osiem znaków”), metoda zakładająca wyliczenia oparte na dacie, miejscu, godzinie urodzenia, najczęściej połączona z czytaniem z twarzy lub dłoni. W cenniku wróżbity, którego odwiedziłam znajdowały się następujące tematy: kariera, małżeństwo, choroby, dzieci, szczęście (pojmowane ogólnie) oraz szczęście do bogacenia się (tutaj rozróżnia się bogacenie w wyniku własnej pracy i fortunę niezależną od naszego działania). Wybrałam temat dzieci, ponieważ często zastanawiam się czy jestem dobrą matką. Wróżbita zapytał o daty urodzenia moją i moich bliskich, a następnie sprawdził w swojej tabeli czy nasze znaki zodiaku układają się harmonijnie. Powiedział, że mam duży potencjał, ale widzi u mnie problem ze skupieniem się na jednym celu. Z mojej dłoni wyczytał, że będę mieć jeszcze dwoje dzieci… jeśli zechcę. Prawdopodobnie większość kobiet wybierając temat potomstwa szuka odpowiedzi czy uda im się zostać mamą. Kiedy suanming shifu zorientował się, że niekoniecznie o to tutaj chodzi, poprosił o pokazanie zdjęcia córki i powiedział co myśli o jej temperamencie. Przestrzegł o zagrożeniach które dostrzegł na podstawie zdjęcia, dał nadzieję na jej przyszłość, a następnie… stwierdził, że ponieważ rozmowa zeszła na więcej tematów niż ustalono na początku, to stawka wzrośnie o 200 dolarów tajwańskich ;). Fakt, dotknęliśmy też życia rodzinnego, co dzieje się dość naturalnie gdy omawia się kwestie dzieci. Ostatecznie zapłaciłam więc za dwa tematy: dzieci i małżeństwo. Omówienie jednego aspektu życia kosztuje właśnie 200 NTD (26 zł), ale można skorzystać z rabatu i mieć sześć zagadnień za 1000 NTD. To jednak tylko cennik przyświątynnych wróżbitów z Nantou – stawki są bardzo zróżnicowane: w Tajpej wróżbici są nawet dwa razy drożsi. 

Odwiedzanie wróżbity jest popularne zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn. Sama okazałam się typową kobietą, ponieważ poprosiłam o omówienie tematów będących podobno typowym wyborem pań. Mężczyźni radzą się suanming shifu w obliczu decyzji biznesowej lub w trudnej sytuacji finansowej. Do wróżb uciekają się także politycy czy sławni artyści – prestiż społeczny wróżbitów jest dość wysoki, podobnie jak zróżnicowanie cen usług w tej grupie zawodowej. Suanming shifu pełnią rolę jakby psychoterapeutów; być może dlatego terapia psychologiczna nie jest na Tajwanie bardzo popularna. 

W świecie, w którym ze wszystkich stron otaczają nas niebezpieczne złe duchy, a zazdrośni sąsiedzi mogą rzucić na nas urok, przekonanie o możliwości samodzielnego kształtowania własnego losu jest ograniczone. Jeśli coś złego dzieje się w naszym życiu, jest to najczęściej wynik działania czynników zewnętrznych, a nie zwykła konsekwencja naszych wyborów lub czysty przypadek. Potrzeba wróżenia wydaje się więc całkiem uzasadniona. Chociaż Tajwańczycy potrafią krytycznie spojrzeć na tradycyjne chińskie zwyczaje, a prognozy przewidują spadek liczby je praktykujących, to jednak mam nadzieję, że po Tajwanie jeszcze przez długi czas będą błąkać się duchy. Oby mieszkańców wyspy otaczało jak najwięcej tych przyjaznych. 

Słowniczek wybranych pojęć

  • 中国民间信仰 (trad. 中國民間信仰) Zhōngguó mínjiān xìnyǎng  – chińskie wierzenia ludowe;
  • 天 Tiān  – niebo, transcendentne źródło moralności;
  • 气 (trad. 氣) qì – energia, która ożywia wszechświat;
  • 敬祖 jìng zǔ –  oddawanie czci przodkom;
  • 命运 (trad. 命運) mìng yùn – koncepcja ludzkiego przeznaczenia, na które z jednej strony ma wpływ niebo, z drugiej – osobiste wybory;
  • 道教 Dàojiào – taoizm religijny, połączenie filozofii taoistycznej z wierzeniami ludowymi, w V w. przez jakiś czas oficjalna religia w Chinach;
  • 太极图, 太極圖 Tàijí tú – taoistyczny symbol dopełniania się yin i yang;
  • 禅 (trad. 禪) chán – buddyzm chan, założona w VI wieku, obecnie najpopularniejsza szkoła buddyzmu chińskiego; medytacyjna i praktyczna;
  • 儒学 (trad. 儒家) Rúxué – konfucjanizm, system zakładający, że warunkiem zbudowania społeczeństwa idealnego jest przestrzeganie zasad tradycji, porządku i hierarchii społecznej;
  • 金纸 (trad. 金紙) jīnzhǐ – „złoty papier”, ofiarowywane bogom i zmarłym papierowe imitacje pieniędzy; wierzy się, że można je im przekazać dzięki spalaniu, zwane też pieniędzmi podziemi 阴司纸 (陰司紙) yīnsīzhǐ, papierowymi pieniędzmi 紙錢 (纸钱) zhǐqián oraz pieniędzmi cienia (duchów) 冥币 míng bì (冥幣);
  • 风水 (風水) Fēngshuǐ – „wiatr i woda”, Feng shui, starożytna praktyka planowania przestrzeni zgodnie z naturą, wiatr symbolizuje to, co niewidzialne, woda – co nieuchwytne;
  • 三教 sān jiào – „trzy nauki”, buddyzm, taoizm i konfucjanizm – pojęcie używane w celu podkreślenia ich spójności;
  • 元宝 (元寶) yuánbǎo – „skarb inauguracyjny”, środek płatniczy używany w Chinach od Qinów (221 r.p.n.e. – 206 r.n.e.) do Qingów (1644 – 1911 r.) , obecnie symbol pomyślności;
  • 孝 xiào – cnota nabożności synowskiej, jedna z najważniejszych w konfucjanizmie, zaliczana do pięciu powinności, zakładała bezwzględne posłuszeństwo wobec rodziców, przodków, krewnych;
  • 祠堂 cítáng – świątynia przodków, poświęcona deifikowanym przodkom i założycielom linii, ściśle związana z praktykowaniem xiao;
  • 宗族协会 zōngzú xiéhuì – chińskie powiązania rodowe;
  • 香炉 (trad. 香爐) xiānglú – kadzielnica;
  • 烧香 (trad. 燒香) shāoxiāng – „palenie kadzideł”, tradycyjna, wszechobecna wśród Hanów praktyka obecna właściwie we wszystkich miejscach kultu;
  • 筊杯, 珓杯 (jiǎo bēi) – klocki wróżebne, rzucane parami, udzielają odpowiedzi bogów na pytanie zadane w charakterystycznej dla chińszczyzny formie tak-nie;
  • 圣筊 (trad. 聖筊) shèngjiǎo – „boska odpowiedź”, tak
  • 怒筊 nùjiǎo – „wściekła odpowiedź”, nie
  • 笑筊 xiàojiǎo – „prześmiewcza odpowiedź”, nie
  • 妈祖 (trad. 媽祖) , Māzǔ – chińska bogini mórz Mazu, za życia znana jako Lin Moniang, szamanka z prowincji Fujian żyjąca w X w.; jako że miała chronić żeglarzy i rybaków przed utonięciem, jej kult rozprzestrzenił się przede wszystkim na terenach nadmorskich, szczególnie w prowincji Fujian (skąd pochodziła) i na Tajwanie (z Fujian pochodziła większość przybyłych na wyspę osadników);
  • 求签 (trad. 求籤) qiúqiān – „modlitwa o znak”, praktyka wróżbiarska polegająca na losowaniu odpowiedzi spośród świętych tekstów wyroczni przechowywanych w komodzie; teksty te podlegają interpretacji, która może być dokonywana samodzielnie lub przez świątynnego kapłana;
  • 燕尾脊 yànwěi jí – „grzbiet – jaskółczy ogon”, dach w kształcie jaskółczego ogona, charakterystyczny dla architektury Hakków;
  • 拜拜 bàibài – oddawać cześć bogom lub przodkom, na przemian kłaniając się i wyprostowując, jednocześnie trzymając w dłoniach dymiące kadzidełka;
  • 神位 shénwèi – tabliczka przodka – lakierowana deska lub niewielka kamienna płyta występująca w domach i świątyniach rodowych służąca do oddawania czci zmarłemu; uważa się, że rezyduje w niej jego dusza.

Makabryczne chińskie znaki

Ostatnio skupiłam się na przesyconych mizoginią znakach z komponentem „kobieta”. Dziś postanowiłam przedstawić znaki, które mają brutalne (a często wręcz makabryczne) pochodzenie, choć na podstawie znaczenia współczesnego niekoniecznie byśmy je o to podejrzewali. Cóż, świat który opisują bywał brutalny i straszny. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie próbuję tworzyć negatywnej wizji chińskiej kultury, a tylko przyczynić się do uzyskania przeciwwagi dla jej lukrowanego wizerunku. Poza tym, w przeciwieństwie do dzieci, które uczą się intuicyjnie, dorośli czerpią korzyść z dokładnego zrozumienia przedmiotu- dzięki poznaniu etymologii nauka znaków wielu osobom przychodzi łatwiej. No i jest to ogromna frajda!

Oto kilka znaków, których pochodzenie jest straszne, ale ciekawe. 

取  qǔwziąć

Mój numer jeden – prosty i straszny jednocześnie. Znak 取 składa się z komponentów ucho 耳 i prawa ręka 又. Oba komponenty pełnią w nim funkcję semantyczną nawiązując do popularnej w starożytnych Chinach praktyki odcinania uszu martwym żołnierzom wrogiej armii. Było to prawdopodobnie związane z faktem, że łatwiej jest odciąć ucho niż całą głowę. Pierwotne znaczenie ideogramu to właśnie „wziąć ucho”. Z niego wyrosły kolejne: brać, wziąć, uzyskać, odebrać,wybrać. Gdy znak 又 („ponownie”,„w dodatku”) pełni funkcję komponentu semantycznego, wówczas użycza swoją formę, czyli znaczenie pierwotne, obrazowe, a nie znaczenie współczesne. W związku z tym, 又 w złożeniach występuje zawsze jako „prawa ręka”, „ręka” albo „czynności wykonywane ręką” (chyba że pełni funkcję fonetyczną podpowiadając czytanie lub jest komponentem pustym).

W dawnych Chinach dbano jednak także o to, by żywi poczuli, że mają uszy… 
Ich wykręcanie było jedną z popularnych kar. 

黑 hēi – czarny, ciemny

Znak 黑 przedstawiał osobę z twarzą wytatuowaną w ramach kary za popełnione przestępstwo. Ten typ stygmatyzującej kary nazywał się 墨刑 (moxing) i zaliczany jest do Pięciu Kar 五刑 (wuxing), których forma zmieniała się na przestrzeni dziejów; oprócz tatuowania wymierzano sprawiedliwość przez odcięcie nosa, amputację jednej lub obu stóp, kastrację lub śmierć (to w II w. p. n. e.). W późniejszym czasie (VI-X w.) wprowadzono metody takie jak karna służba, wygnanie i kary cielesne w postaci biczowania bambusowymi paskami czy chłostania kijem. Kreatywność Chińczyków w zakresie wymierzania sprawiedliwości wykraczała jednak poza wuxing – metod było znacznie więcej. 

Znak 黑 jest w niektórych słownikach etymologicznych wyjaśniany błędnie jako człowiek z twarzą poczernioną od dymu. Wiadomo już, że nie jest to prawdziwe pochodzenie 黑; w piśmie chińskim występują liczne zniekształcenia o różnych przyczynach. W tym przypadku Xu Shen, twórca 說文解字  Shuowen Jiezi, pierwszego dzieła analizującego strukturę znaków i znajdującego w nim prawidłowości, pomylił się uznając to, co było człowiekiem 大 za ogień 火, który w późniejszym czasie, podążając za tą błędną interpretacją, zaczęto zapisywać jako 灬 (zarówno 火 jak i 灬 oznaczają ogień). Ogień 灬 jest w znaku 黑 po prostu zniekształceniem człowieka 大. Liczne błędy w Shuowen Jiezi są związane z tym, że dzieło Xu Shena powstało w II wieku – nie posiadał on dostępu do wcześniejszych napisów na kościach wróżebnych (odkrytych dopiero pod koniec XIX wieku). Nie miał więc możliwości prześledzenia istotnych dla ewolucji pisma etapów. Mimo swojej nieocenionej wartości, Shuowen Jiezi nie jest dzisiaj uważane za jedyne, nieomylne źródło wyjaśniające strukturę i logikę chińskich znaków. 

Od znaczenia „tatuowanie twarzy jako kara za przestępstwo” wyrosły kolejne: „kolor czarny”, „niegodziwy”, „złowrogi” czy „tajny”, „ukryty”. 

Do chińskiej tradycji tatuowania twarzy nawiązał w pracy Family Tree współczesny artysta Zhang Huan

民 mín – obywatel, lud

Znak 民 przedstawiał osobę, której wbija się w oko ostry przedmiot. Była to częsta kara wymierzana niewolnikom. Pierwotne znaczenie 民 to właśnie „niewolnik”.

Drugie znaczenie 民, wyrosłe od niewolnika to „przeciętny, nie będący częścią warstwy uprzywilejowanej”. Stąd już tylko krok do słów „lud” i „obywatel”. Cóż, któż z nas, obywateli, nie czuje się czasem jak niewolnik systemu?

Polskie „obywatel” pochodzi z czeskiego „obyvatel”, a to z czasownika „obývati” – mieszkać. Z kolei etymologia słowa „lud” nie jest do końca jasna, być może jest związana z łacińskim „ludus” – szkoła, zabawa, igrzyska. 

央 yāng – centrum, błagać

Znak 央 przedstawiał osobę 大 z szyją unieruchomioną w drewnianej ramie 冂. Pierwotne znaczenie 央 to właśnie „okrutna kara”, z której wyrastają „nieszczęście” i „cierpienie”, a z kolei z nich „błagać”. 

Celem tej kary było nie tylko zadanie cierpienia, ale też upokorzenie sprawcy zabronionego czynu. Musiał on nosić deskę cały czas, w dzień i w nocy, a jej ciężar zależał od natury przewinienia i sił fizycznych ukaranego.
„Azjatyckie dyby” (bo była to kara nie tylko chińska) różniły się od europejskich, które były przytwierdzone do podłoża, przede wszystkim możliwością przemieszczania się. Nie oznacza to wcale, że skazanemu było łatwiej – poddanie karze kończyło się często jego śmiercią, ponieważ nie mógł on sam się nakarmić (na rycinie obok siedzącego widać akcesoria niezbędne do karmienia). Z drugiej strony, istniały sposoby na oszukanie zasad: czasami w noszeniu deski pomagali skazanemu bliscy, mógł on też ulżyć sobie opierając się o coś, na przykład drzewo. 

杀 (殺) shā – zabić

Po znaku 殺 można się było spodziewać brutalnej etymologii i rzeczywiście: nie zawiódł nas. 

Pierwotnie przedstawiał on osobę z rozczochranymi włosami, której głowa jest odcinana. W znaku 殺 mamy więc narzędzie służące do odcięcia głowy 乂, osobę z rozczochranymi włosami 术 (a właściwie jej zniekształcenie), a w znaku tradycyjnym także dłoń trzymającą bicz lub drewniany kij 殳 (tę część dodano później aby podkreślić działanie, ruch). 

Śmierć przez odcięcie głowy uważana była w dawnych Chinach za najbardziej haniebną, ponieważ wiązała się z defragmentacją ciała – najcenniejszego daru od rodziców. Nie urządzano wówczas pogrzebu, a głową skazanego zdobiono na przykład drzewo przy publicznej drodze. Ciało natomiast wrzucano do rowu. Pozwalającą zachować godność formą kary śmierci było uduszenie, najlepiej za pomocą cesarskiego jedwabnego sznura, a jeszcze lepiej – przez samego cesarza. Znak 杀 obrazuje więc najbardziej niegodny rodzaj śmierci. 

报 (報) bào – raportować, gazeta

Ten znak nie jest może szczególnie brutalny, ale należy do logogramów, w których ręka 又 występuje jako element podporządkowujący, kontrolujący osobę. Było tak w przypadku znaku niewolnik 奴 (kobieta 女 i ręka 又). W przypadku 报 mamy natomiast aż dwie ręce w takiej roli (又 oraz 扌). Ręce owe podporządkowują klęczącą osobę 卩. 

Ze znaczenia „podporządkowywać łamiących prawo i poddać ich osądowi” wyrastają „odpłata” oraz „raportować do przełożonego” (używane w dawnych tekstach) i „informować”. Nawiasem mówiąc, na co dzień mam okazję obserwować jak bardzo istotne jest w kulturze chińskiej organizacji to raportowanie do przełożonego… To jedna z największych świętości w chińskiej firmie.

Jeśli winowajca popełnił czyn kwalifikujący się do osądzenia na podstawie, powiedzielibyśmy dziś, kodeksu wykroczeń (a nie kodeksu karnego), wówczas kara jest wymierzana natychmiast… 

Oczywiście, w przypadku wielu znaków poznanie dokładnej etymologii wymaga dużo czasu i nie zawsze jesteśmy w stanie czerpać z niej korzyść (w postaci łatwiejszego zapamiętania znaku). Jednak często jest to jak najbardziej możliwe i zaskakująco proste, więc naprawdę warto. Bywa tak, że tworzymy historyjki do znaku by go łatwiej zapamiętać – twórzmy więc historyjki oparte na jego prawdziwej etymologii. A przede wszystkim rozróżniajmy komponenty znaczeniowe, fonetyczne, puste i te, które użyczają logogramowi swoją formę. Nie przypisujmy znaczenia elementom, które go nie niosą.

Informacje o historii znaków pochodzą ze słownika etymologicznego „Outlier Chinese”, a ilustracje z „The punishments of China” (George Henry Mason, John Dadley).

Seksistowskie chińskie znaki

Dziś Dzień Kobiet. Dostałam czekoladę, a moje współpracowniczki w Chinach papierowe chusteczki (takie eleganckie, w kolorowym pudełku). Pomyślałam, że to święto jest dobrą okazją do przyjrzenia się „kobiecie” 女 w systemie chińskich znaków, który jest prawdziwym pomnikiem chińskiej kultury, a jednocześnie żywym organizmem. Zachwycamy się pismem chińskim, jednak przez znaki często przebija seksizm w najczystszej postaci. Oczywiście mamy do czynienia z pismem o historii ponad 3000 lat, więc trudno przykładać do niego aktualne standardy. Zresztą, patriarchat i idący z nim w parze seksizm są i były obecne także w kulturze Zachodu. Jednak to właśnie pismo chińskie, jako najstarszy zachowujący ciągłość system pisma na świecie, dobitnie obnaża negatywne skojarzenia z kobiecością utrzymujące się przez wiele wieków. 

Większość znanych mi słowników etymologicznych dzieli znaki wyłącznie na komponenty fonetyczne i znaczeniowe. Słownik, którego używam pozwala lepiej zrozumieć system znaków, ponieważ pokazuje także komponenty puste (nie mające związku ani ze znaczeniem, ani z wymową znaku). Komponenty puste nie są rzadkością; jest ich naprawdę mnóstwo i mają różnorodną genezę: na przykład w znaku 美 „piękny” komponent 羊 „owca” (tutaj jako ?) jest komponentem pustym, ponieważ nie ma żadnego związku ani ze znaczeniem, ani z wymową znaku 美 „piękny”. W miejscu, gdzie dziś jest 羊, początkowo było ozdobne nakrycie głowy z piór, a „owca” po prostu je zastąpiła. Owca jest tutaj „słupem”. 

Oprócz tego, słownik Outlier dzieli komponenty semantyczne na takie, które użyczają znakowi swoją formę i takie, które „dają” mu znaczenie. Jest to dość istotne rozróżnienie pozwalające lepiej zrozumieć znaki. Przyjrzyjmy się ponownie znakowi 美 „piękny”. Jego dolny komponent to 大. Forma 大 to „dorosły człowiek”, a znaczenie współczesne „duży” wyrosło z tej formy. Forma to pierwotne znaczenie znaku, związane z tym, co na samym początku miał on obrazować. Kiedy 大 występuje jako komponent w 美, użycza temu znakowi swoją formę – znaczenie pierwotne (człowiek), a nie znaczenie współczesne (duży). 美 to tak naprawdę więc człowiek z ozdobnym (pięknym) nakryciem głowy. Kiedy 大 występuje jako komponent semantyczny współtworzący znaki, to zwykle (choć nie zawsze) użycza właśnie swoją formę (człowiek). Zdarza się jednak, że 大 użycza znakowi znaczenie współczesne: dzieje się tak na przykład w znaku 尖 „ostry”: małe 小 na dużym 大. 

Komponent może też pełnić w znaku więcej niż jedną funkcję, na przykład podpowiadać zarówno czytanie, jak i wskazywać na znaczenie. 

Zrozumienie funkcji każdego komponentu pozwala lepiej rozumieć znaki, ponieważ dzięki temu uczymy się dostrzegać prawdziwe połączenia fonetyczne i znaczeniowe zamiast rozbierać znak na najdrobniejsze części i nadawać znaczenie komponentom, które wcale nie wnoszą go do znaku. 

Znaki, w których każdy element reprezentuje znaczenie należą do mniejszości. Około 70 procent znaków to przecież piktofonogramy – złożenia, w których jeden element podpowiada znaczenie, a drugi wymowę.  Przypisywanie znaczenia wszystkim elementom jest na dłuższą metę szkodliwe. 

Wracając do „kobiety”…

„Kobieta” współwystępuje jako komponent w ogromnej ilości chińskich znaków. Jednak znak 女 nǚ jest ciekawy sam w sobie: przedstawia kobietę widzianą z boku w pozycji klęcząco – siedzącej. 

Oczywiście 女 nǚ współtworzy znaki o zabarwieniu pozytywnym, takie jak 好 hǎo dobry albo 安 ān cichy i spokojny (znaczenie pierwotne „siedzieć spokojnie”). Niepokojąco często występuje jednak w złożeniach kojarzących się negatywnie. 

Oto wybrane znaki z komponentem „kobieta” (oczywiście pomijam tutaj znaki, w których 女 nǚ pełni funkcję fonetyczną, nie przyczyniając się do znaczenia):

奴 nú sługa, niewolnik (kobieta 女 chwytana ręką 又 )

奻 nuán – kłótnia, głupawy (dwie 女 kobiety)

妄 wàng – fałszywy, absurdalny, głupi

妖 yāo – zły duch, diabeł 

婬 yín – perwersja, pornografia, 

嬲 – niǎo zaczepiać, drażnić, przeszkadzać (jedna 女 kobieta między dwoma 男mężczyznami)

娱 yú – rozrywka

姦 (奸) jiān – diabeł, zdrajca, nielegalne relacje seksualne (w znaku tradycyjnym trzy 女 kobiety)

妓 jì – prostytutka

婊 biǎo – prostytutka

娼 chāng – prostytutka

嫖 piáo – odwiedzać domy publiczne, spotykać się z prostytutkami

嫌 xián  – nienawidzić, podejrzewać, krytykować

妨 fáng – utrudniać, przeszkadzać

妒 dù – zazdrosny, zawistny

姗 shān – potępiać, dezaprobować

嬾 (懒) lǎn – leniwy 

嫉 jí – zazdrościć, nienawidzić

Podobnych znaków jest więcej. 

Czasami pojawiają się głosy za zmianą pisowni znaków, z których przebija mizoginia. Czy taka zmiana byłaby naruszeniem wielowiekowej spuścizny, a może jest pożądana, bo odpowiadałaby na potrzeby zmieniającego się społeczeństwa? Pewne jest to, że chińskie znaki zmieniały się zawsze, a odgórna zmiana powodowana poprawnością polityczną też miała już miejsce w historii ChRL.

Jestem również ciekawa jak potoczą się losy naszego języka ojczystego w omawianym kontekście, ale to już inny temat. 🙂

W jaki sposób funkcjonują znaki? Fajne narzędzie do nauki chińskiego

Słyszeliście o Outlier Chinese? Jeśli nie, to gorąco polecam to zmienić. Od jakiegoś czasu używam ich produktu – dodatku do Pleco i muszę powiedzieć, że dawno nie byłam tak podekscytowana żadną stroną, blogiem, książką ani innym produktem do nauki chińskiego. Odkąd mam ich dodatek do Pleco czuję się tak, jak wtedy gdy po raz pierwszy odkryłam, że istnieje coś takiego jak internet, ponieważ w kilka sekund mam dostęp do bardzo użytecznej wiedzy, której zdobycie i usystematyzowanie wymagałoby ode mnie poważnego zagłębienia się w paleografię. Ale o co chodzi?

Outlier Chinese  jest słownikiem, którego używamy razem z aplikacją Pleco (kupujemy go jako dodatek do Pleco). Jednak nie jest to zwykły słownik, ale narzędzie uczące pisma poprzez PRAWDZIWĄ etymologię znaków. Ash Henson, główny badacz firmy Outlier Linguistics, promując swój produkt powtarza często, że jego narzędzie uczy „w jaki sposób TAK NAPRAWDĘ funkcjonują chińskie znaki”. A on tak naprawdę wie co mówi, ponieważ od lat zajmuje się paleografią znaków chińskich. Tutaj możecie przeczytać więcej o jego doświadczeniu, na które składa się kariera inżyniera w NASA (:)), badania nad napisami na kościach wróżebnych, badania pisma kancelaryjnego i pieczęciowego z okresu Qin, Han, Wei i Jin, badania pisma z Okresu Walczących Królestw i inne. Do stworzenia narzędzia zainspirowała go powszechna dezinformacja na temat chińskich znaków.

Aby zrozumieć w jaki sposób znajomość etymologii znaków podnosi naszą efektywność uczenia się języka chińskiego, trzeba najpierw zapoznać się z metodologią Outliera.

Wszyscy wiemy, że można przepisywać znaki w nieskończoność, a potem z dużym prawdopodobieństwem i tak się je zapomni. Sama zmarnowałam w życiu wiele czasu na takie bezsensowne krzaków powielanie. Obecnie już chyba mało kto uczy się w ten sposób. Dziś dominuje metoda układania przypadkowych historii do znaku, które według Asha pomagają wprawdzie w przypadku pojedynczych znaków, ale tak naprawdę zaburzają naszą naukę, ponieważ uniemożliwiają nam zrozumienie chińskiego pisma jako systemu:

„Komponentami funkcjonalnymi dla 識  shì „wiedzieć” są 言 yán „mowa” i 戠 zhí „zgromadzić się”. 言 jest komponentem znaczącym, a 戠 jest komponentem fonetycznym (…). Ludzie często postrzegają ten znak jako 言 + 音 + 戈, a następnie tworzą historię łączącą znaczenia: ” 言 mowa” + „音 dźwięk” + ” 戈 sztylet – topór”, ale w ten sposób ukrywają się połączenia fonetyczne pomiędzy 識 i innymi znakami, które mają wspólny element fonetyczny 戠 zhí: 職 zhí, 織 zhí, 幟 zhì. Tworzenie nowej historyjki o tym, w jaki sposób znaczenie jest reprezentowane w tym znaku (tj. rozbijanie go na części, które nie dają znaczenia, a następnie przypisywanie im znaczenia) nie tylko zaciemnia prawdziwy sposób, w jaki znaczenie jest wyrażone, lecz także daje fałszywe wrażenie co do tego, jakoby chińskie znaki zazwyczaj reprezentowały znaczenie. Nie wspominając już o tym, że można stworzyć nieskończoną liczbę historii dla jednego znaku, ale tylko opowieść oparta na komponentach funkcjonalnych przyniesie korzyści związane z dostrzeganiem (już na wczesnym etapie) rzeczywistych połączeń fonetycznych i znaczeniowych między znakami.” (Przytoczony wyżej przykład odnosi się do tradycyjnego znaku, jednak produkt Outliera jest opracowany dla znaków zarówno tradycyjnych, jak i uproszczonych.)

Ash Henson nie mówi „nie” historiom układanym do znaku. On po prostu uczy jak układać historie zgodnie z rzeczywistym pochodzeniem znaków i rozróżniać funkcje każdego z komponentów. Dzięki stworzonemu przez Outlier dodatkowi do Pleco w kilka sekund mamy dostęp do wiedzy, którą Henson zdobywał przez lata, studiując oryginalne chińskie źródła. Każda informacja w słowniku jest opatrzona przypisem.

TRZY ATRYBUTY CHIŃSKICH ZNAKÓW

Chińskie znaki posiadają trzy atrybuty (cechy): formę, znaczenie i wymowę.

Forma jest tym, co komponent miał obrazować (w 大 formą jest wizerunek dorosłego człowieka) . Znaczenie jest tym, co komponent znaczy (w 大 znaczeniem jest „duży”) . Forma i znaczenie są atrybutami semantycznymi. Wymowa 大 to oczywiście dà. Czasami forma i znaczenie są identyczne, ale innym razem bardzo się różnią (na przykład znak 又 miał przedstawiać prawą dłoń, więc taka jest jego forma, ale jego znaczenie to „ponownie”).  I teraz to, co najważniejsze. 

KOMPONENTY FUNKCJONALNE

„Komponent funkcjonalny jest częścią znaku, która odgrywa jakąś funkcję w tym znaku.” Co to znaczy?

Komponenty mogą pełnić różne funkcje w zależności od tego, czy dają znakowi formę, znaczenie, czy wymowę. Na przykład wspomniane wyżej 又, jeśli pojawia się w znakach jako komponent semantyczny, wówczas jego funkcja związana jest zwykle z formą: prawą dłonią, a nie ze znaczeniem „ponownie”. 

Słownik Outlier Chinese wyjaśnia, jaką funkcję pełnią w danym znaku wszystkie elementy: czasami dany element pełni funkcję znaczeniową, czasami fonetyczną, a innym razem to forma znaku odpowiada za znaczenie (tzw. znaczenie obrazowe).  Innym razem jeden komponent pełni w znaku więcej niż jedną funkcję. Bywa też tak, że mamy do czynienia z pustym komponentem, który w danym znaku nie ma nic wspólnego ani z wymową, ani ze znaczeniem, ani z formą i najczęściej znalazł się w tym znaku z powodu zniekształceń powstałych w wielowiekowym procesie formowania znaków. Słownik Outliera za każdym razem w bardzo przystępny sposób wyjaśnia nam te kwestie. Do tej pory opracowano w ten sposób 1750 znaków, ale w miarę rozwoju projektu otrzymujemy uaktualnienia. Docelowo słownik będzie zawierał 4000 pozycji. 

Jednak to nie wszystko, co Outlier ma do zaoferowania. Poniżej możecie zobaczyć zrzut ekranu dla znaku 黑.


Oprócz informacji o pierwotnym znaczeniu 黑 mamy też podstawowe dane o jego budowie, wskazujące że dolna część znaku (odczytywana często jako 灬 ogień), jest w istocie wynikiem zniekształcenia znaku 大. Oprócz tego, słownik Outliera rozróżnia znaczenia znaku i komponentu (黑 jako znak może nieść znaczenie „niegodziwy”, „złowrogi”, ale jako komponent pozostaje tylko przy znaczeniach „tatuowanie twarzy w ramach kary za przestępstwo”, „kolor czarny”, „ciemny”). Poza tym, w przeciwieństwie do typowego słownika, w produkcie Outliera znaczenia są inteligentnie ułożone w drzewo, od sensu pierwotnego do wyrosłych z niego kolejnych. 



Informacja o kolejności stawiania kresek jest już właściwie standardem w internetowych słownikach, więc tutaj Outlier po prostu dostosowuje się do konkurencji.

Słownik Outliera można kupić w trzech wersjach: „Mini”, „Essentials” oraz „Expert”. Ja kupiłam wersję Expert, dla „tych, którzy chcą głęboko zanurzyć się w historię i etymologię chińskich znaków”. Dzięki dostępowi do wersji Expert mogę dowiedzieć się, jak to się właściwie stało, że 灬 ogień w znaku 黑 jest komponentem pustym (nie dającym znakowi ani formy, ani znaczenia, ani wymowy). Otóż Xu Shen, autor pierwszego etymologicznego słownika i klasyfikacji chińskich znaków błędnie zinterpretował zdezintegrowane 大 w dolnej części znaku 黑 jako 炎 płomienie, w wyniku czego doszło do zniekształcenia znaku i dlatego dzisiaj łamiemy sobie głowy nad obecnością „ognia” w „czerni”. 

Wpisów eksperckich w słowniku nie ma jeszcze zbyt wiele, jednak docelowo będzie ich 4000. 

Kilka lat temu szerokim echem odbiła się publikacja Chineasy, książki która próbowała uczyć w jaki sposób rozbijać chińskie znaki na części. W porównaniu z produktem Outliera, Chineasy to książka dla dzieci (zresztą w zamyśle właśnie nią miała być). Nie tylko dlatego, że nie ma szans konkurować z nim pod względem ilości pozycji, lecz przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do Chineasy, u podstaw produktu Outliera leży szeroka, poparta źródłami wiedza Asha, który zjadł zęby na badaniach nad znakami. Pamiętam, że w Chineasy znak 出 wyjść został przyporządkowany do rozdziału ze znakiem 山 góra i wytłumaczony jako dwie góry według logiki „wyobraź sobie, że cesarz wygnał kogoś za góry”. W Outlierze szybko weryfikujemy tę historyjkę:

Chciałam zaznaczyć, że nie odrzucam Chineasy w całości, ponieważ uważam, że może pełnić motywującą rolę w przypadku dzieci, które są bardzo podatne na bodźce wizualne, a książka ma naprawdę rewelacyjne ilustracje. Natomiast od strony merytorycznej to dwie różne jakości.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym,  dlaczego warto uczyć się z Outlierem przez etymologię znaków, to tutaj Ash Henson wyjaśnia te kwestie o wiele bardziej szczegółowo. Również na kanale Youtube znajdują się nagrania autora, które przybliżają metodologię Outliera . Naprawdę fajna sprawa.

Link do strony Outliera

Link do kanału Youtube Outliera

Kim są „zdarte pantofle”?

破鞋 po xie – „zdarte pantofle”

Ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że istnieje coś takiego jak Dzień Dziewic. Przypada 9 grudnia, czyli właśnie dzisiaj. Natomiast zdarte pantofle oznaczają w języku chińskim coś dokładnie odwrotnego.
„Zdarte pantofle – słowo o znaczeniu polskiej „zdziry” wywodzi się z pekińskich hutungów, gdzie osoby uprawiające prostytucję wywieszały na zewnątrz domów haftowane pantofelki, służące za szyld. Z biegiem czasu zniszczone przez wiatr i deszcz pantofelki, które same w sobie mają konotacje erotyczne, przeszły do języka jako obrazowe, pogardliwe określenie prostytutki.” Za: Liu Xiaobo, „Nie mam wrogów” ( z przypisów tłumacza). 

„Kwitnące miasto, które nigdy nie zasypia”- chromolitografia z lat 30. XX wieku, Yuan Xiutang (kolekcja Muzeum Historycznego Szanghaju).

Wyspa nauczyła mnie spokoju. Rozmowa ze Sławkiem Giletyczem, od szesnastu lat na Tajwanie

Sławek Giletycz podczas rejsu geologicznego na Morzu Południowochińskim 

Gdy po ukończeniu studiów geologicznych na Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie w 2002 roku wyjechał na Tajwan, jak większość obcokrajowców zaczynał od nauczania języka angielskiego. Dziś pracuje na uniwersytecie jako postdoc, ale ma na koncie także prowadzenie polskiej restauracji. Dział „Inspirujące wywiady” otwieram rozmową ze Sławkiem Giletyczem, fascynatem podróży, który opowiada w jaki sposób Tajwan pomógł mu stać się bardziej otwartym człowiekiem i całkowicie uwolnić od typowych dla Polaków frustracji. Szczerze mówi też o ciemnych stronach życia na wyspie. 

Szesnaście lat to szmat czasu. W jaki sposób Tajwan cię ukształtował? Azja potrafi odmienić Polaków, którzy mieszkają tam zaledwie dwa albo trzy lata, a ty spędziłeś na Formozie prawie całe dorosłe życie.

Właściwie to trudno powiedzieć. Tutaj dojrzewałem i nie jestem pewien, które moje cechy są ukształtowane przez Tajwan, a które ujawniłyby się z biegiem czasu niezależnie od mojego adresu (śmiech). Ale na pewno dzięki życiu tutaj pozbyłem się typowych dla Polaków cech, które dawniej miałem i które obserwuję za każdym razem, kiedy odwiedzam Polskę. Dzięki geograficznemu dystansowi który mam, pewne nasze narodowe cechy mnie wręcz uderzają.

 Jakie?

Jesteśmy sfrustrowani i niezadowoleni. Widzę to w sklepach, w urzędach, wszędzie! Mam wrażenie, że żyjemy w ciągłym strachu przed oceną ze strony innych, w nieustannym poczuciu zagrożenia. Kiedy idziemy do urzędu, to boimy się, że pani w okienku odeśle nas z kwitkiem za brak kropki w odpowiednim miejscu na podaniu. I ona często za ten brak kropki nas odsyła! 

A taka pani urzędniczka na Tajwanie nie odsyła?

Nie tylko nie odsyła, ale jeszcze pomaga z własnej inicjatywy. Kiedyś nie dopilnowałem czegoś, co dotyczyło dowodu rejestracyjnego samochodu. Przyszło pismo, groziła mi grzywna. Razem z żoną poszliśmy do urzędu, gdzie przez pół godziny czterech urzędników głowiło się, w jaki sposób bez naruszenia prawa pozwolić mi uniknąć płacenia kary. Ci ludzie całkiem bezinteresownie poświęcili swój czas i energię tylko po to, żebym nie musiał płacić. Na Tajwanie jest trochę tak, jak gdyby wszędzie miało się znajomości. Dzięki temu na co dzień naprawdę żyje się lżej. 

Z żoną Olimpią podczas święta żniw w wiosce aborygeńskiej. Olimpia prowadziła badania antropologiczne dotyczące autochtonicznej ludności Tajwanu.
Fragment centralnego pasma w okolicy Sandimen na południu Tajwanu

 Ja sama mam wrażenie, że obecnie ludzie na Tajwanie są jeszcze bardziej uprzejmi niż kilka, kilkanaście lat temu. W samolocie relacji Szanghaj – Tajpej współpasażer dał mi 1000 dolarów tajwańskich tylko po to, żebym miała przy sobie lokalną walutę zanim dojdę do kantora na lotnisku!

Obcokrajowcy są na Tajwanie bardzo lubiani. Kiedyś zastanawiałem się, czy ta życzliwość jest skierowana przede wszystkim do nas. Ale nie! Tajwańczycy są tacy również dla siebie nawzajem. Wydaje mi się, że wynika to między innymi z silnego poczucia wspólnoty, z myślenia, że to jest nasza wyspa, mieszkamy tutaj razem i musimy o nią dbać. 

No właśnie: wyspa. Wiele razy w naszych rozmowach zwracałeś uwagę na fakt, że istnieje coś takiego jak mentalność wyspiarza. Ludzie na każdej wyspie żyją trochę w izolacji od świata zewnętrznego. Widać to bardzo dobrze na przykładach wysp europejskich, zarówno małych jak i dużych. Wiele mówi się na przykład o różnicach między Anglikami a Europejczykami z kontynentu, ale też między Sycylijczykami a innymi Włochami. Małe wysepki także żyją swoim życiem. W przypadku  Tajwanu ta specyficzność ludzi, która wynika z położenia geograficznego, jest potęgowana przez sytuację polityczną.

Tak. Poczucie izolacji i wyobcowania jest tutaj z pewnością jeszcze większe niż u tych wyspiarzy, którzy znajdują się w spokojniejszym politycznym położeniu. Tutaj jest tak, jakby ludzie podświadomie czuli, że ta mała wyspa to jest wszystko, co mają. To taki paradoks, że mimo niepewnej od dziesięcioleci sytuacji międzynarodowej, Tajwan jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Nikt tu nie ukradnie samochodu, bo niby dokąd miałby nim pojechać? Oczywiście, teoretycznie może go zabrać na drugi koniec wyspy, ale to poczucie ograniczenia jest tak głęboko zakorzenione w mentalności ludzi, że kradzieże zdarzają się bardzo rzadko. Zupełnie inaczej jest w Europie, gdzie można drogą lądową przemierzać tysiące kilometrów. To ciekawe, w jaki sposób położenie geograficzne wpływa na kulturę.


Główny krater wygasłego wulkanu na Zielonej Wyspie (綠島 Lu Dao), położonej 33 km na wschód od Tajwanu
Fragment mostu na wulkanicznej Zielonej Wyspie (綠島 Lu Dao)

Położenie geopolityczne Polski przyczyniło się do tego, że Polacy bardzo mocno żyją polityką. A jak to jest z twoimi znajomymi Tajwańczykami?

Szczerze mówiąc, czasami mam wrażenie, że Polacy bardziej ekscytują się sytuacją Tajwanu niż sami Tajwańczycy. Nie zrozum mnie źle – to nie jest tak, że Tajwańczykom jest wszystko jedno. Wręcz przeciwnie. Jednak większość ludzi, których znam ma już tylko nadzieję, że „pokojowe zjednoczenie narodu chińskiego” zapowiedziane przez przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga na rok 2049, nie nastąpi wcześniej. Są oczywiście różne ruchy i inicjatywy podkreślające niezależność Tajwanu, ale większość moich znajomych odbiera je jako niepotrzebne prowokowanie Chin, mogące tylko przyspieszyć ich wejście tutaj. Ono wprawdzie i tak się wydarzy, ale trzeba robić wszystko żeby ten moment opóźnić. Takie opinie słyszę najczęściej. Patrząc z zewnątrz mogłoby się też wydawać, że Tajwańczycy będą zachwyceni gestami solidarności płynącymi od obywateli innych krajów, ale takie gesty są często postrzegane negatywnie. Tajwan jest tak uzależniony gospodarczo od Chin, że nawet gdyby poradził sobie militarnie, to nie przetrwałby ekonomicznej izolacji. Tajwańczycy doskonale o tym wiedzą i zachowują się bardzo zachowawczo.

Kilka lat temu byłam w Kunshan w prowincji Jiangsu, w Chinach. Jest tam tyle tajwańskich firm, że czułam się prawie tak jak na wyspie. Po każdej fabryce oprowadzali nas Tajwańczycy. 

Dla wielu z nich to styl życia. Na Tajwanie biuro, na kontynencie, czyli 大陸 dalu, fabryka.

Na Tajwanie jedna żona, na kontynencie druga. Określenie waipo 外婆 , które w języku chińskim oznacza babcię od strony matki, na Tajwanie ma też drugie znaczenie: zewnętrzna kochanka, kochanka w Chinach.

 Tak. Więzi z Chinami są naprawdę silne (śmiech). 


Droga promem na Zieloną Wyspę (綠島 Lu Dao)

Mimo tych więzi, jest też sporo różnic między Chińczykami i Tajwańczykami. Oczywiście, Tajwańczyków czy Chińczyków trudno postrzegać jako jednorodną grupę, ale na pewno jest coś, co szczególnie zwróciło twoją uwagę.

Mam wrażenie, że rozmowa z Chińczykami jest bardziej merytoryczna i bezpośrednia. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to, że w Chinach można normalnie, bez podtekstów porozmawiać z koleżanką! Podczas konferencji naukowych dyskutowaliśmy po partnersku, zarówno podczas części oficjalnej jak i przy obiedzie. Nigdy nie pojawiła się typowa dla Tajwanu niezręczność przy okazji kontaktów. 

Niezręczność?

Na Tajwanie jakikolwiek kontakt mężczyzny z kobietą jest od razu interpretowany jednoznacznie. Jeśli na przykład kolega odwiezie koleżankę do domu po pracy, to na drugi dzień cała firma mówi o tym, że łączy ich coś więcej niż relacje zawodowe (ujmując to delikatnie, bo prawdopodobnie pójdzie fama, że byli razem w motelu). Podobnie kończy się pójście z koleżanką z pracy na lunch. W Chinach relacje z kobietami wydają mi się bardziej partnerskie i bezpośrednie, zbliżone do tego co znamy z Europy.

To jest chyba pozytywny aspekt chińskiego socjalizmu. Społeczeństwo Tajwanu nie doświadczyło ruchów i kampanii Chińskiej Republiki Ludowej, więc wiele pięknych cech chińskiej kultury jest tu wciąż żywych. Jednak z drugiej strony pozostaje też bardziej tradycyjne i patriarchalne niż społeczeństwo kontynentu. Żona na wyspie zwykle idzie kilka kroków za mężem. W Chinach to rzadki widok.

Na Tajwanie obowiązuje dość tradycyjny model rodziny z dominującym i decydującym mężem, choć żadne społeczeństwo nie jest jednolite i tutaj też zdarzają się wyjątki.

A czy w takim tradycyjnym społeczeństwie jest miejsce na polską restaurację?

Moim zdaniem jest. Gdyby nasza knajpa była w Tajpej, a nie w małym mieście, to działalibyśmy do dziś. W każdy weekend mieliśmy lokal pełen gości, często przyjeżdżali ze stolicy. Błędem okazało się wybranie przez nas lokalizacji w prowincjonalnym Zhongli .

„Oak” 老橡樹 „Pod Debem” First Polish Restaurant in Taiwan, restauracja działająca w latach 2012 – 2014 w Zhongli (inne spotykane pisownie: Jungli, Jongli, Jhongli, Chungli) , w okręgu Taoyuan.

A poza tym, jak się prowadziło ten biznes? 

To była masakra. Trzy godziny snu, reszta doby w pracy. Ale taka jest specyfika prowadzenia gastronomii wszędzie na świecie. Co do tego nie mam żadnych złudzeń. Knajpa to jest fabryka, która cały czas musi pracować. Prowadzenie restauracji, szczególnie w kraju o zupełnie innych uwarunkowaniach kulturowych i ekonomicznych, jest bardzo trudnym i wyczerpującym zajęciem. Ale nabraliśmy doświadczenia, poznaliśmy dzięki temu wielu ciekawych ludzi, organizowaliśmy wydarzenia kulturalne i towarzyskie, podczas których zawsze mieliśmy pełną salę. To pokazało,  że na Tajwanie naprawdę jest zapotrzebowanie na miejsce spotkań dla Polaków, ale także dla Tajwańczyków zainteresowanych „egzotyką”, bo dla nich jesteśmy takim właśnie krajem: egzotycznym.

Czy Tajwańczykom smakowało to dziwne polskie jedzenie?

Przed otwarciem restauracji radzono nam, żebyśmy zmienili polskie potrawy pod podniebienia azjatyckie, żeby było trochę kwaśno, trochę słodko, czasem ostro. Było niebezpieczeństwo, że nasze potrawy będą dla Tajwańczyków za słone. Jednak ja i żona, a także moja mama która przez dwa lata odpowiadała w restauracji za kuchnię, postanowiliśmy znaleźć takie potrawy, które będą smakowały miejscowym klientom bez zmieniania tradycyjnej receptury. I udało nam się. Najbardziej smakowały im żurek i flaki.

Moje doświadczenia związane z gustami kulinarnymi Chińczyków są podobne. Za to najbardziej nielubiane są pierogi ruskie i barszcz czerwony.

Tak, pierogi ruskie u nas nie schodziły, ale nie mogę się odnieść do barszczu, bo był problem z burakami i nie mieliśmy go w menu (śmiech). 

Przeglądając wasze zdjęcia z Tajwańczykami, zarówno z restauracji jak i z innych miejsc, można uznać że Tajwan to rajska wyspa, zamieszkała przez przyjaznych i zawsze uśmiechniętych ludzi. Jednak oboje wiemy, że istnieje druga strona tego uśmiechu. Tajwańska serdeczność i dobre wychowanie jest w dużej mierze oparte na chińskiej koncepcji twarzy 面子 mianzi. Jedną z jej zasad jest kontrolowanie emocji w każdej sytuacji. 

Na Tajwanie bardzo trudno spotkać się z niekulturalnym zachowaniem. Pierwszy kontakt z Tajwańczykami jest wspaniałym doświadczeniem. Tajwan jest często opisywany jako najbardziej przyjazne miejsce na świecie. Ta druga strona mianzi jest uciążliwa głównie dla osób żyjących tutaj dłużej, ponieważ rozwiązanie konfliktu w drodze bezpośredniej konfrontacji jest niemożliwe. Czasami jest to bardzo frustrujące, bo dotyczy przyziemnych spraw, które w naszej kulturze byłyby rozwiązane błyskawicznie. Na przykład, jeśli w miejscu pracy nieświadomie wylewasz fusy do zlewu, który nie jest do tego przeznaczony, to nikt nie zwróci ci uwagi wprost. Zamiast tego, cała firma będzie rozmawiać o tobie za plecami, aż w końcu po miesiącu ktoś powie ci bardzo delikatnie, że tak nie można. Albo przykład z komunikowaniem się po angielsku: Tajwańczycy przytakują słuchając twojej wypowiedzi nawet wtedy, kiedy nic nie rozumieją. Możesz sobie mówić i mówić. Oni mogą nic nie zrozumieć, ale nie przyznają się do tego, ponieważ najgorsza jest  dla nich perspektywa utraty twarzy spowodowana ujawnieniem faktu, że nie posiadają jakiejś wiedzy lub umiejętności. 

Jak po szesnastu latach dajesz sobie radę z tymi sytuacjami?

Przede wszystkim nauczyłem się, że bezpośrednią konfrontacją niczego się tutaj nie załatwi. Emocjonalne „postawienie kawy na ławę”, czyli mechanizm który w sytuacjach konfliktowych włącza się Polakom, spotka się tutaj z jeszcze większym usztywnieniem. Na Tajwanie uratować może nas tylko spokój i cierpliwość. 

Czyli przez cały twój czas na Tajwanie nie widziałeś wybuchu złości? 

Nie.

Chiny pod pewnymi względami jednak bardzo różnią się od wyspy. Pamiętam, jak kiedyś na lotnisku w Szanghaju byłam świadkiem takich  krzyków, jakby obdzierano kogoś ze skóry. Okazało się, że z powodu słabej widoczności wywołanej smogiem odwołano lot do Phuket w Tajlandii i pasażerowie wrzeszczeli na obsługę. Mój lot do Tajpej też był wtedy odwołany, ale Tajwańczycy czekali sobie spokojnie na dalszy bieg wydarzeń, a najbardziej zestresowaną osobą w tej grupie byłam prawdopodobnie ja. 

Kiedy blokują się tajwańskie autostrady, to ludzie grzecznie stoją, czasem bardzo długo czekając na wznowienie ruchu. Nikt nie wychodzi z samochodu, nikt nie przeklina. Być może ludzie się denerwują, ale tutaj nie ujawnia się prawdziwych emocji. Ta powściągliwość ma dwie strony, pozytywną i negatywną. Z jednej strony nikt nie będzie dla ciebie niemiły, z drugiej strony możesz na przykład nigdy nie dowiedzieć się, że robisz coś nie tak i bez żadnego ostrzeżenia zostać zwolniony z pracy. Nie ma na to rady. Tutaj jest taka kultura, trzeba ją zaakceptować i nauczyć się w niej poruszać.


Prezentacja o trzęsieniach ziemi i aktywnym Tajwanie dla palcówki dyplomatycznej Danii i Duńczyków mieszkających na wyspie

Tobie się udaje. Zaczynałeś na Tajwanie jako nauczyciel angielskiego, a teraz pracujesz na uniwersytecie w swojej dziedzinie.

W pewnym momencie, po tym jak zacząłem poznawać Tajwan i jego przyrodę, dojrzałem do powrotu do geologii. Napisałem kilka listów motywacyjnych. Odpowiedziała mi pani profesor z 國立中央大學, National Central University . Zostałem jest asystentem, 助理 zhuli do spraw badań w projekcie geofizycznym. Po dwóch latach projekt się skończył, ale okazało się, że mogę zacząć robić doktorat. No i zacząłem. Doktorat trwał siedem lat, bo na Tajwanie uniwersytety są zorganizowane według systemu amerykańskiego. Obecnie pracuję jako postdoc na NCU, czyli na mojej macierzystej uczelni, ale w międzyczasie pracowałem w 國立臺灣大學, National Taiwan University.  Dziś mogę powiedzieć, że jestem zarówno wychowankiem, jak i pracownikiem tajwańskiej edukacji akadmickiej.

I jak ją oceniasz?

Tajwańczycy są świetni w obrabianiu danych, ale gorsi w ich analizie i interpretacji. Dlatego uczelnie tajwańskie cały czas szukają możliwości współpracy z Francją, Niemcami czy Stanami Zjednoczonymi. 

Społeczeństwo wyspy to według oficjalnych danych w 95 procentach Chińczycy Han. Można tutaj zaobserwować cechy typowe dla chińskiej kultury, na przykład znaczącą rolę 關係 guanxi. Co to dla ciebie oznacza w praktyce, w pracy na uczelni?

Na przykład to, że jeśli nawet będę najlepszym geologiem na całym Tajwanie, to w przypadku redukcji etatów zostanę zwolniony, żeby pracę mógł zatrzymać ktoś z wewnętrznego kręgu, Tajwańczyk. Mój dorobek i umiejętności w tym momencie po prostu przestaną się liczyć. Mimo wielu pozytywów życia na Tajwanie nie zapominam, że tutaj zawsze będę 外國人 waiguorenem. Aczkolwiek to jest akurat coś, do czego każdy obcokrajowiec, biały czy czarny, dość szybko się przyzwyczaja. Wyglądamy i mówimy inaczej. Choćbyśmy mieszkali tutaj całe życie, zawsze będziemy postrzegani jako obcy. 

Notatki Sławka o geologii ogólnej (podczas nauki języka chińskiego)

 Czy w takim razie rozważasz powrót do Polski?

Z jednej strony chciałbym wrócić, zwłaszcza że poziom życia na Tajwanie cały czas spada. Z drugiej strony czuję, że coraz bardziej wrastam w wyspę. Ostatnio, po tylu latach, zacząłem chodzić na zajęcia 武術 wushu z prowadzącym starszym panem, prawdziwym mistrzem sztuk walki. Wiem, że brakowałoby mi tego, gdybym znowu zamieszkał w Polsce. Brakowałoby mi też przyrody, która na Tajwanie jest bardzo ciekawa i zróżnicowana. Mogę pojechać na południe i pobyć w klimacie tropikalnym, mogę pojechać na zachód, do naszych Aborygenów (do wioski, w której żona Sławka, Olimpia, prowadziła badania antropologiczne – przyp. red.). Wyspa interesuje mnie też zawodowo, bo jest aktywna geologicznie. 


Łupki metamorficzne południowego Tajwanu

Flisz centralnego Taiwanu

Tajwan leży w miejscu kolizji wielkiej tektonicznej płyty Euroazji i Filipin. Płyty zderzają się z dość wysoką prędkością około 8 centymetrów na rok. To szybciej, niż rośnie twój paznokieć. Dlatego mamy na Tajwanie wysoką geologiczną aktywność: uskoki, wypiętrzanie, spowodowane nim lawiny, błotne rzeki. W przeciwieństwie do Polski, która jest starym lub średnio starym kawałkiem kontynentu, Tajwan jest młodym, wypiętrzającym się dopiero orogenem. Pięć milionów lat temu nie było go wcale. To bardzo ciekawe miejsce dla badaczy zajmujących się na przykład geomorfologią i geologią strukturalną, bo pewne rzeczy można zaobserwować tu gołym okiem zamiast uczyć się o nich z książki.

Wygląda na to, że to wymarzone miejsce dla ciebie. Czy łatwo jest ci się tutaj rozwijać?

Jeszcze dwa lata temu powiedziałbym, że tak. Obecnie finansowanie badań naukowych zostało mocno obcięte. Jest to związane z polityką Tsai Ing-wen, której pod względem podejścia do nauki blisko jest do Donalda Trumpa. Nie wierzy w globalne ocieplenie, więc przerywa różne projekty, na przykład carbon storage, projekt polegający na pompowaniu pod ziemię dwutlenku węgla do specjalnych zbiorników, dzięki czemu na wiele lat można zredukować efekt cieplarniany. Robią to Niemcy czy Norwegia, na Tajwanie inicjatywę wstrzymano. Trudno powiedzieć, jak będzie wyglądała tutaj przyszłość akademicka. Z jednej strony obecna władza, chcąc odciąć się od Chin i podkreślać odrębną tajwańską tożsamość, bardzo wspiera finansowo Aborygenów, kosztem między innymi badań naukowych. Z drugiej strony, profesor tajwańskiej uczelni może starać się o grant na swojej uczelni i brać pieniądze z Chin, pracując cały czas na wyspie. Ja sam na podobnym do mojego stanowisku mogę na kontynencie zarabiać trzy razy więcej. Chiny wygrywają Tajwan za pomocą pieniędzy. 

Czasy na Tajwanie były niepewne, a teraz są jeszcze bardziej. Mimo to mówisz, że to właśnie tutaj nauczyłeś się spokoju.

Od szesnastu lat żyję wśród ludzi, którzy są spokojni. W sytuacjach, w których Polak dawno by wybuchnął, oni pozostają grzeczni i kulturalni. Jeśli wrócę kiedyś do Polski, to dzięki latom spędzonym na Formozie będę umiał cieszyć się wszystkim bez tego stresu, który często obserwuję u rodaków. Dlatego uważam, że warto przyjechać na Tajwan dla przyrody czy kultury, ale przede wszystkim po to, żeby nabrać dystansu do samego siebie. 

Ucz się chińskiego przez muzykę: Opowieści małego miasteczka

Nie ma jednego idealnego sposobu na naukę języka obcego. Najlepiej wybrać metodę, która jest dla nas najprzyjemniejsza. Ja od zawsze uczyłam się przez słuchanie muzyki i analizowanie tekstów piosenek. Sposób ten jest obecnie o tyle łatwiejszy, że współcześnie uczniowie nie muszą już siedzieć godzinami nad słownikiem, a internet jest pełen ciekawych utworów, po które wystarczy tylko sięgnąć. Powszechna jest opinia, że chińskojęzyczna muzyka jest monotonna, męcząca, ckliwa i powtarzalna. Poniekąd tak właśnie jest, ale w chińskiej muzyce popularnej można znaleźć naprawdę wiele pięknych utworów, które nie tylko pomagają uczyć się języka, lecz także wzbogacają naszą wiedzę o chińskim społeczeństwie, dając nam wgląd w to, co niedefiniowalne – chińskiego ducha.

Dla mnie numerem jeden wśród chińskich wykonawców pozostaje niezapomniana Teresa Teng, urodzona w 1953 roku na Tajwanie, zmarła w wieku zaledwie 42 lat 邓丽君. Mówi się, że w jej głosie dało się usłyszeć “trochę słodyczy, trochę smutku”. Nic dodać, nic ująć. 邓丽君 miała w głosie ten element, który odróżnia wykonawcę dobrego od chwytającego za serce. Repertuar Teresy Teng jest niezwykle bogaty, bowiem sięgała do utworów o tematyce ludowej, militarnej, ballad, czy poezji z dynastii Tang i Song. O tym, że muzyka potrafi przezwyciężyć nawet największe polityczne podziały, niech świadczy fakt, że piosenki Teresy były masowo odtwarzane w chińskich barach karaoke pomimo cenzury, jaką były objęte. Nic dziwnego, że nie tylko grób, lecz także miejsce jej śmierci, jakim był hotel w Tajlandii, do dziś przyciągają fanów pragnących oddać hołd swojej idolce.

Podróż przez chińskie utwory zacznę od jednej z najpopularniejszych piosenek artystki pod uroczym tytułem “Opowieści małego miasteczka” (小城故事). Posłuchajmy…

小城故事

Opowieści małego miasteczka

小城故事多 Małe miasteczko pełne jest opowieści

充满喜和乐 Przepełnionych radością i szczęściem

若是你到小城来 Jeśli trafisz do małego miasteczka

收获特别多 Bardzo wiele zyskasz

看似一幅画 To jak oglądanie obrazu

听像一首歌 Albo słuchanie piosenki

人生境界真善美 Królestwo prawdziwego, dobrego pięknego życia

这里已包括 Znajduje się tu

谈的谈说的说 Gadu gadu, baju baju

小城故事真不错 Naprawdę niezłe są opowieści małego miasteczka

请你的朋友一起来 Zaproś przyjaciół i przybądźcie razem

小城来做客 Zostańcie gośćmi małego miasteczka

谈的谈说的说 Gadu gadu, baju baju

小城故事真不错 Naprawdę niezłe są opowieści małego miasteczka

请你的朋友一起来 Zaproś przyjaciół i przybądźcie razem

小城来做客 Zostańcie gośćmi małego miasteczka

Bardzo do mnie trafia ten utwór, ponieważ jestem fanką atmosfery małych miasteczek i unikam metropolii.

Nie mam talentu do tłumaczenia poezji. Trzeba po prostu posłuchać.

https://www.youtube.com/watch?v=h2DVIaWq1Hk

Zdjęcie: https://zhuanlan.zhihu.com/p/32845119