Czasami bywają w jakimś stopniu prawdziwe, innym razem całkowicie błędne. Sądzę, że warto się do nich odnieść, ponieważ wpływają na nasze wyobrażenie o pierwszym języku na świecie pod względem liczby rodzimych użytkowników i drugim pod względem wszystkich użytkowników. Pod określeniem “język chiński” rozumiem jedyny oficjalny język Chińskiej Republiki Ludowej, standardowy język mandaryński z wymową opartą na dialekcie pekińskim, słownictwem opartym na językach mandaryńskich i gramatyką opartą na pisanym baihua.
1. Język chiński jest łatwy. Język chiński jest trudny.
Język chiński zawiera ponad 80 000 znaków (słownik 中华字海Zhōnghuá zì hǎi) , które pojawiły się w całej historii pisma. Niektóre z nich zostały użyte tylko raz i do dziś nie wiadomo co oznaczają. Z tych 80 000 znaków natomiast utworzono do tej pory ponad 370 000 słów. Dużo! Chińczycy jednak zdają się porozumiewać w swoim języku bez większych problemów. Jak to jest z tym chińskim? Jest trudny, czy łatwy?
Odpowiedź jest skomplikowana i moim zdaniem zasługuje na analizę z dwóch perspektyw – subiektywnej (z uwzględnieniem tego kto się uczy) i obiektywnej (porównanie samych systemów).
Jeśli uznamy, że język angielski lub inny język europejski jest łatwy w porównaniu z chińskim, to zastanówmy się dlaczego tak uważamy. Łatwe wydaje nam się to, co już umiemy (każdy rodzic kilkulatka może doświadczyć jak „łatwy” jest alfabet kiedy dziecko zaczyna się uczyć literek…). Gdy zaczynamy uczyć się języka angielskiego, tak naprawdę wcale nie uczymy się od zera. Znamy już alfabet. Oczywiście, inna jest wymowa liter. W alfabecie polskim nie ma „x” ani „v”, są za to inne głoski, których z kolei nie ma w angielskim. Jest jednak wspólna baza, od której można zacząć. Wiele słów po polsku i angielsku pisze się identycznie (sport, stop, radio, system, zero…), wiele innych słów pisze się podobnie (computer, anatomy, geography…). Czasami słowo polskie i angielskie różnią się końcówką lub prefiksem, ale i tak rozumiemy co ono znaczy.
Z wieloma innymi językami europejskimi jest podobnie. Gdy pierwszy raz wzięłam do rąk tekst po włosku (bez absolutnie żadnych wcześniejszych doświadczeń z tym językiem), byłam w stanie zrozumieć o czym mniej więcej opowiada tekst, ponieważ wiele słów było polskimi słowami “w przebraniu”. Najczęściej wynika to z naszej wspólnej łacińskiej spuścizny. Biorąc pierwszy raz do rąk tekst po chińsku, Polak nie zrozumie kompletnie nic. Inaczej sprawa będzie się miała gdy taki tekst weźmie do rąk Japończyk, ponieważ wiele tradycyjnych znaków chińskich występuje w języku japońskim w postaci kanji.
Na początku nauki język obcy jest nam tym bardziej obcy, im mniej w przeszłości wpływał na nasz język ojczysty. Zwykle wiąże się to bardzo prozaicznie z odległością na mapie.
Inna kwestia dotyczy zagadnień kulturowych. Język chiński opisuje rzeczywistość, którą też trzeba poznać od zera. Ucząc się angielskiego możemy porównywać tradycje bożonarodzeniowe w Polsce i Anglii. Ucząc się chińskiego dowiemy się, że Boże Narodzenie w Państwie Środka to zwykły dzień roboczy, a zwyczaje świąteczne ograniczają się do powierzchownej konsumpcji, są zjawiskiem kulturowo obcym i relatywnie nowym. Głównym świętem w roku jest oczywiście 春节, Święto Wiosny, znane również jako 中国新年, Chiński Nowy Rok. Święto to jest ruchome i wypada pomiędzy 21 stycznia a 20 lutego, czyli w okresie gdy w Polsce świętujemy… wielkie nic (nie chcąc urazić niczyich uczuć religijnych odnotowuję, że 2 lutego jest Matki Bożej Gromnicznej, ale jednak jest to dzień roboczy). Krótko mówiąc, nie mamy z Chinami kompletnie żadnej wspólnej bazy kulturowej. Inne są tradycyjne chińskie instrumenty, inna jest gra w szachy, zupełnie inaczej wygląda teatr i opera, mówiąc o historii odnosimy się do nazw dynastii cesarskich, a nie do okresów znanych nam z historii Europy, wreszcie – kapitalizm nie równa się własności prywatnej w rozumieniu znanym na Zachodzie. Inne są dzieła literackie, popularne gwiazdy i celebryci, malarstwo, przekąski i dania główne, przeboje muzyki POP. Wszystkiego trzeba uczyć się od podstaw. Zupełnie tak, jak gdybyśmy byli małymi dziećmi. Problem pojawia się, gdy dziećmi nie jesteśmy. Nie będąc już Tabulą Rasą mamy bowiem mnóstwo naleciałości, które przeszkadzają nam w nauce języka chińskiego. I to właśnie w dużym stopniu sprawia, że chiński jest trudny dla Polaka.
Na pierwszym etapie nauki trzeba się więc skupić na porzuceniu schematów znanych nam z europejskich języków. Lubię myśleć o nauce języków obcych jak o budowie nowego domu. Gdy uczymy się języka europejskiego, zostawiamy fundamenty i mury starego domu, wymieniamy instalacje i parapety, kupujemy nowy sprzęt AGD, a potem długo urządzamy wnętrza. W przypadku nauki języka chińskiego musimy wjechać buldożerem, prawie wszystko zniszczyć, wywieźć gruzy. Dopiero wtedy możemy rozpocząć naukę od zera.
Inna sprawa to wysokość naszej poprzeczki. Tak naprawdę to ten angielski taki łatwy też wcale nie jest jeśli chcemy czytać w oryginale Dickensa, oglądać debaty polityczne albo studiować nowe idee w teorii ekonomii.
Polacy w ostatnim dziesięcioleciu zrobili wielkie postępy w zakresie znajomości języka angielskiego, jednak nacisk na mówienie i słuchanie bez porządnego poznania gramatyki zaowocował rzeszami specjalistów, którzy orientują się w swoim słownictwie branżowym, ale nie potrafią sklecić poprawnego gramatycznie zdania po angielsku. Zdarza się, że proszą o „replay” (powtórne odtworzenie nagrania) mając na myśli „reply” (odpowiedź)… itd. Z chińskim jest dokładnie tak samo. Można poznać go bardzo dobrze. Można poznać go słabo.
Teraz spojrzenie systemowe. Abstrahując od tego kto przystępuje do nauki chińskiego, język Państwa Środka jest obiektywnie trudny.
W chińszczyźnie należy rozdzielać język pisany i mówiony. Pismo chińskie nie notuje wymowy. Przyczyniło się to do utrwalenia na przestrzeni tysiącleci jego trwałego standardu, ale stanowi wielkie utrudnienie w nauce znaków (w porównaniu z językami europejskimi, gdzie pismo jest zapisem fonetycznym języka mówionego).
Gdyby chiński był łatwy, Chińczycy nie potrzebowaliby (do nauki ojczystego przecież języka) transkrypcji fonetycznej w postaci łacińskich liter. Pinyin (transkrypcja fonetyczna języka chińskiego) został wymyślony przez Chińczyków dla Chińczyków. Dzieci chińskie szybciej bowiem opanują fonetyczny zapis sylab literami łacińskimi niż pisownię tysięcy znaków chińskich. Ucząc się swojego języka muszą zapamiętać nie tylko chiński znak, lecz także jego wymowę w pinyinie oraz właściwy ton. Mają do tego specjalne zeszyty, w których nad kratką do wpisania znaku znajduje się pole do wpisania wymowy w pinyinie.
Wyjątkiem są dzieci w Hong Kongu, które nie mają takiego ułatwienia i opanowują znaki (tradycyjne!) bez jakiegokolwiek fonetycznego zapisu.
Przez dwa lata ze współczuciem obserwowałam jak przeciętne tajwańskie dziecko spędza na lekcjach około dziesięciu godzin dziennie (a często potem udaje się do szkoły dodatkowej, 补习班, na zajęcia z angielskiego i matematyki). Z jednej strony jest to bardzo długi czas, z drugiej, doprawdy nie wiem czy Chińczycy opanowaliby dobrze swój język gdyby ich lekcje trwały tyle co w Polsce. Do końca szkoły podstawowej chińskie dziecko powinno opanować około 2000 znaków (i wielokrotnie więcej słów), do końca szkoły średniej – 4500 znaków (i wielokrotnie więcej słów).
Lan Shao, autorka książki pt. Chineasy, z pochodzenia Tajwanka, przyznała że mieszkając w Europie miała wielki problem z nauczeniem swoich dzieci pisma chińskiego. Tak zrodził się pomysł na książkę wyjaśniającą chińskie krzaki, dobudowującą do nich historyjkę (nawet jeśli nie jest ona zgodna z rzeczywistą etymologią znaku). W książce Chineasy Lan Shao stara się przedstawić znaki jako zabawne piktogramy bądź ideogramy, a następnie pokazywać jak budować z nich kolejne znaki. Jednak nowotwór językowy Chineasy (Chinese + Easy) to w istocie oksymoron. Pismo chińskie jest po prostu trudne, a książka Chineasy zawiera szereg błędów merytorycznych i może służyć najwyżej jako rodzaj atrakcyjnej wizualnie zabawki, ale nie jako podręcznik dla osób traktujących naukę chińskiego poważnie. Natomiast sukces, jaki odniosła na świecie ta publikacja pokazuje, że istnieje ogromne zapotrzebowanie na narzędzia ułatwiające zrozumienie znaków. Nauka poprzez przepisywanie w nadziei na wykształcenie pamięci ręki nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Wielu Chińczyków posiada trwałe zwyrodnienia na dłoniach nadwyrężonych żmudnym, długoletnim pisaniem. Obcokrajowcy, którzy przystępują do nauki chińskiego jako dorośli lub prawie dorośli ludzie, raczej nie mają czasu na przechodzenie tak długiej drogi. Osiągają lepsze efekty, gdy starają się zrozumieć budowę znaków.
Pomagają w tym różne narzędzia, z których najefektywniejszym jest w mojej ocenie słownik etymologiczny Outlier, funkcjonujący jako dodatek do aplikacji mobilnej Pleco. Uczenie się przez etymologię wymaga więcej uwagi niż proste metody mnemotechniczne, ale pomaga dostrzegać rzeczywiste połączenia pomiędzy elementami funkcjonalnymi znaku. W ten sposób nie popełnimy błędu polegającego na przypisywaniu znaczenia każdemu komponentowi. Wiele komponentów nie reprezentuje znaczenia, lecz podpowiada wymowę albo nie pełni żadnej z tych funkcji. Jednak bardzo często w celu zapamiętania znaku praktykuje się układanie do niego historyjki opartej o znaczenie każdego z elementów. Przypisując znaczenie komponentom, które wcale nie wnoszą go do znaku, nie ułatwiamy sobie nauki. Tracimy wtedy wyobrażenie o połączeniach znaczeniowych i fonetycznych elementów. A przecież 70 procent znaków to piktofonogramy, w których jeden element podpowiada czytanie, a drugi znaczenie. 70 procent to przecież bardzo dużo. Zamiast traktować znaki chińskie jako system piktogramów i układać historyjki, które i tak zampomnimy, lepiej tworzyć sobie serie znaków w oparciu o element fonetyczny lub znaczeniowy. Na przykład: znaki, w których 女 kobieta pełni funkcję znaczeniową lub znaki, w których 居 mieszkanie pełni funkcję fonetyczną.
Tak czy inaczej, pismo chińskie jest bardzo trudne z powodu ogromnej liczby znaków. W języku polskim możemy popełnić błąd ortograficzny, ale będziemy umieli zapisać każde słowo. Gorzej lub lepiej, ale jednak. Przy chińskim nawet rodzimi użytkownicy dają czasem za wygraną. Bywam świadkiem sytuacji, w których moi chińscy współpracownicy, prowadząc ożywioną dyskusję dotyczącą spraw firmy i jednocześnie zapisując swoje wnioski na tablicy, zapominają pisowni znaku, stając się obiektem żartów kolegów.
Bierna znajomość pisma chińskiego (czytanie) nie jest bowiem tożsama z umiejętnością pisania. Narządy nieużywane zanikają, podobnie jak niećwiczone umiejętności. Wiele razy przekonałam się o tym boleśnie, próbując napisać ręcznie (nie na komputerze) znaki, które przecież czytam codziennie i doskonale rozumiem ich znaczenie.
Pismo chińskie jest zdecydowanie najtrudniejszym aspektem nauki języka chińskiego. Są jednak obszary, które nam to wynagradzają. Jednym z nich jest gramatyka. Chińczycy lubią powtarzać, “中文没有语法”, język chiński nie ma gramatyki. Mają wówczas tak naprawdę na myśli przede wszystkim brak koniugacji czasowników i deklinacji rzeczowników. Fakt. Jest to ułatwienie, ale chiński jak najbardziej ma gramatykę. I to wcale nie taką znowu banalnie łatwą.
Język chiński należy do grupy języków tzw. izolujących, w których większość pojedynczych morfemów może stanowić samodzielne wyrazy. Kluczowe w chińskim jest ułożenie znaków w zdaniu w odpowiedniej kolejności. W zależności od umiejscowienia znaku zmieni się znaczenie zdania (看我 kàn wǒ – patrz na mnie, 我看 wǒ kàn – ja patrzę, 上楼梯 shàng lóutī – wyjść po schodach, 楼梯上 lóutī shàng – na schodach). Niby proste, ale przy zdaniach wielokrotnie złożonych można się nieźle pogubić.
Zresztą, na początku nauki nawet proste zdania stwarzają problemy, co wynika z odmiennej struktury języka chińskiego i języków europejskich.
Chiński zdecydowanie nie jest łatwy, ale co jest? Każda dziedzina na świecie wymaga pracy. W czasach, gdy ludzie oczekują efektu instant, gdy reklamuje się kursy językowe pt. „opanuj język w dwa tygodnie”, przyznanie tego faktu brzmi mało atrakcyjnie. Niemniej, wszystko inne będzie po prostu kłamstwem.
- Jest tyle dialektów chińskich, że nie wiadomo którego się uczyć.
Właśnie akurat wiadomo. Osoba pragmatyczna powinna uczyć się standardowego języka mandaryńskiego 普通话 putonghua (na Tajwanie 国语 guoyu). Tak, dialektów jest dużo. Tak, Chińczycy posługujący się WYŁĄCZNIE dialektem regionalnym nie porozumieją się z Chińczykami posługującymi się WYŁĄCZNIE innym, oddalonym od niego dialektem (szczególnie ludzie Południa, 南方人 nie zrozumieją ludzi Północy, 北方人 ). Tylko, że dzisiaj taka sytuacja zdarza się coraz rzadziej, bo prawie wszyscy znają już nie tylko swój dialekt.
To dialekty lokalne zanikają, a standardowy język mandaryński rośnie w siłę. Kiedyś było inaczej. Pochodzący z Hong Kongu mistrz sztuk walki, aktor i filozof Bruce Lee (李小龙) mówił po kantońsku i angielsku. Putonghua nie znał wcale, a filmy z jego udziałem były w Chinach dubbingowane. Bruce Lee zmarł w 1973 roku. Po kilku latach od jego śmierci Chiny zaczęły otwierać się na świat, w 1982 roku putonghua ogłoszono jedynym oficjalnym językiem ChRL, a w 1997 roku Hong Kong po 99 latach brytyjskiej dzierżawy powrócił do Chin. Dzisiejsze Chiny nie mają już wiele wspólnego z tymi z czasów Bruce’a Lee. Obywatele Hong Kongu znają język oficjalny (choć czasem z powodów politycznych unikają używania go).
Rząd Chin robi co może, żeby ujednolicić naród pod względem językowym i dzięki temu łatwiej go kontrolować. W szkołach wykłada się mandaryńsku, telewizje lokalne nadające w dialektach regionalnych są przez Pekin zmuszane do przejścia na mandaryński (słynna kontrowersja wokół Guangzhou TV, której punktem kulminacyjnym były protesty uliczne).
Efekt jest taki, że większość społeczeństwa mówi po mandaryńsku całkiem dobrze. Nie bez wpływu na ten stan rzeczy pozostaje grupa 250 milionów pracowników migrujących, którzy nie znają dialektów lokalnych miast, w których pracują. Putonghua pozostaje dla nich naturalnym wyborem (jest to zresztą koronny argument Pekinu przy każdej decyzji marginalizującej rolę dialektów lokalnych). Oczywiście ze względu na region możemy zaobserwować różnice w słownictwie, zakresie semantycznym wyrazów czy też akcentach, jednak pamiętajmy – mówimy tu o 897 milionach ludzi, dla których języki mandaryńskie są pierwszymi językami, oraz 193 milionach, dla których są drugimi językami. Dla porównania, na świecie jest 371 milionów rodzimych użytkowników języka angielskiego i 611 milionów, dla których jest on drugim językiem, co i tak nie pozwala językowi dawnego kolonialnego imperium zdetronizować chińskiego jako języka numer 1 na świecie.
Poziom upowszechnienia języków mandaryńskich nie ma sobie równych w skali globalnej, a występowanie różnic regionalnych jest bardzo niską ceną do zapłacenia za możliwość komunikowania się w większości regionów Chin przy pomocy lingua franca.
O ile istnieje wiele różnic w języku mówionym, o tyle pismo chińskie baihua jest wspólne dla całych Chin kontynentalnych. Baihua, będąc zapisem standardowego języka mandaryńskiego, od 1982 roku jedynego oficjalnego języka Chin, pozostaje w oderwaniu od dialektów, które nie mają swojego formalnego zapisu i są najczęściej językami życia prywatnego. Dla najbardziej rozpowszechnionych dialektów stosuje się wprawdzie oddzielne zapisy, różniące się bardzo od baihua i niezrozumiałe dla Chińczyków innych regionów, jednak w życiu publicznym i obiegu formalnym najważniejszy jest język standardowy.
W Hong Kongu można spotkać billboardy, plakaty wyborcze czy gazety po kantońsku ze słynnym Apple Daily na czele, jednak Pekin robi co może aby marginalizować rolę języka kantońskiego.
W mojej pracy wielokrotnie doświadczyłam sytuacji, w której miejsce języka standardowego nagle zastąpił dialekt lokalny. Działo się to zwykle w atmosferze napięcia lub konfliktu, na spotkaniach roboczych, nigdy przy okazji wystąpień publicznych czy dużych konferencji.
Nagła zmiana języka spotkania jest też czasem podyktowana chęcią uniemożliwienia jakiejś osobie zrozumienia rozmowy. Zwykle jednak po omówieniu drażliwej kwestii powraca się do putonghua.
W Chinach wiele osób po 70. roku życia nadal nie porozumiewa się po mandaryńsku. Utrudniony kontakt z seniorami dotyczy przede wszystkim prowincji południowych, gdyż dialekty z południa Chin w bardzo wysokim stopniu odbiegają od mowy Pekinu.
- Chińskie znaki zostaną w przyszłości zastąpione łacińską transkrypcją pinyin.
Czy jesteście w stanie sobie wyobrazić, że morfem mao, który dziś można zapisać za pomocą takiej ilości różnych krzaków, będzie je wszystkie reprezentował w piśmie?
No właśnie, ja też nie.
Dziś, chcąc napisać: „kot, czapka, sierść, włosy, handel, kotwica”, powinniśmy użyć znaków猫,帽 ,毛,芼,贸,锚, z których wszystkie wymawiamy jako mao (na różnych tonach). Zastąpienie znaków chińskich pinyinem uczyniłoby język chiński całkowicie niemożliwym do zrozumienia w formie pisanej. Oprócz tego aspektu technicznego, trzeba też pamiętać, że pismo chińskie jest niezwykle związane z chińską tożsamością i spuścizną kulturową. Mimo uproszczenia pisma w latach 50. XX wieku, osoba wykształcona w Chinach kontynentalnych często rozumie znaki tradycyjne. Trudno wyobrazić sobie Chiny bez znaków.
Niemniej, w języku chińskim rośnie znaczenie zapisu fonetycznego. Do zapisu fonetycznego w tekstach chińskich używa się oczywiście znaków. Z tym, że tracą one wówczas swoje pierwotne znaczenie i służą wyłącznie oddaniu brzmienia wyrazu. Mało tego, istnieje wiele znaków, które w żadnym kontekście nie niosą ze sobą ze sobą treści. Spytajcie znajomych Chińczyków co znaczą takie znaki jak 昜, 甬, 雚. Z pewnością je często widują, ponieważ znaki te reprezentują część fonetyczną w wielu innych znakach, jednak bardzo rzadko niosą ze sobą znaczenie i przeciętny chiński czytelnik z dużym prawdopodobieństwem odpowie, że nie wie co znaczą.
Zwiększona rola fonetycznego zapisu w dzisiejszym wysoce wyspecjalizowanym świecie, w którym regularnie powstają nowe słowa, jest faktem. Japończycy, którzy rozwinęli dwa własne systemy zapisu fonetycznego, hiraganę i katakanę, coraz szerzej stosują te właśnie systemy kosztem znaków chińskich, zaadaptowanych do japońskiego w formie kanji.
Jednakże, zastąpienie znaków chińskich pinyinem jest niemożliwe ze względu na małą ilość sylab i dużą ilość homonimów w opozycji do niewyobrażalnej ilości znaków.
- Ktoś, kto nie ma słuchu muzycznego, nie jest w stanie nauczyć się chińskiego, ponieważ chiński jest językiem tonalnym.
Z moich obserwacji wynika, że uczniowie posiadający predyspozycje muzyczne rzeczywiście mają łatwiej na początku nauki, ponieważ wymowa dźwięków na odpowiednim tonie przychodzi im bez trudu, co z kolei wpływa pozytywnie na ich motywację do dalszej nauki.
Jednakże, wartość naturalnych predyspozycji jest zdecydowanie przeceniana w aspekcie nauki języka chińskiego. Po pierwsze, mówienie to tylko jedna z kompetencji językowych. Ktoś, komu mówienie przychodzi z łatwością, niekoniecznie będzie sobie radził z pismem chińskim, które nie jest fonetycznym zapisem języka.
Sądzę, że w przypadku języków europejskich w których pismo jest bezpośrednim fonetycznym zapisem mowy, naturalne predyspozycje bardziej się przydają. Po drugie, jak we wszystkim, kluczowa jest praca, konsekwencja, wytrwałość. Ilu już spotkałam na swojej drodze ludzi ze świetnym słuchem i doskonałą wymową! Uczniów, którzy, przekonani o swoich naturalnych predyspozycjach bardzo łatwo tracili zapał, ponieważ spodziewali się, że talent załatwi sprawę. W tym sensie predyspozycje do czystego wymawiania tonów mogą wręcz szkodzić niż pomagać, gdyż dają złudne przeświadczenie o swoich możliwościach, pozwalając wierzyć, że efekty przyjdą same.
Jeśli chodzi o tonalność języka chińskiego, to jest ona Polakom nierzadko fałszywie przedstawiana jako zjawisko całkowicie obce. W rzeczywistości tonalność w języku polskim również występuje, jednak ton zmienia znaczenie nie słów (jak ma to miejsce w języku chińskim), lecz całych zdań („idziemy.”, „idziemy?”, „idziemy!”). Cztery tony w języku mandaryńskim i jeden neutralny to wcale nie tak dużo jeśli pokusimy się o porównanie z dialektem kantońskim (swoją drogą, czy używanie określenia „dialekt” dla języka, którym posługuje się ponad 60 milionów ludzi, nie jest czymś kuriozalnym?).
- Chińczycy używają specjalnych klawiatur dostosowanych do pisania w znakach.
To zabawne, że niemiecka klawiatura różni się od polskiej, a chińska… wcale! Pisanie po chińsku na komputerze należy do łatwiejszych aspektów nauki języka chińskiego, gdyż aby napisać słowo wystarczy bierna znajomość znaku, ograniczająca się do wybrania tego właściwego. Wystarczy wpisać słowo w pinyinie i wybrać odpowiedni znak.
Jeśli używamy Worda, możemy liczyć na system sugestii zupełnie jak w przypadku pisania w językach europejskich. Jeśli posługujemy się nie pinyinem a tajwańską transkrypcją fonetyczną bopomofo (Tajwan stworzył własny zapis), przyda nam się komputer z symbolami tajwańskiego wynalazku na klawiaturze. Nie znam jednak poza Tajwanem żadnego Europejczyka, który utrudniałby sobie życie w ten sposób. Tak jakby nauka znaków chińskich nie była wystarczająco trudna.
Mówiąc o pisaniu na urządzeniach elektronicznych, pamiętać trzeba o aplikacjach na telefon, które pozwalają na pisanie znaków na ekranie telefonu palcem. Wspaniała sprawa jeśli mamy dobrze opanowane pisanie znaków kreska po kresce. Rzecz bardzo popularna wśród Chińczyków.
- Pismo chińskie jest systemem obrazkowym.
Część znaków chińskich to rzeczywiście znaki piktograficzne, przedstawiające rzecz, która występuje w świecie fizycznym. Do takich znaków należą 人człowiek, 木 drzewo, 目oko, 田 pole, 心 serce. Jednak ilość pojęć, które jesteśmy w stanie zapisać w taki sposób jest mocno ograniczona (po pierwsze, ile znak może mieć kresek, po drugie, nie wszystkie pojęcia należą do świata fizycznego).
Drugą grupą znaków są ideogramy, które przedstawiają jakieś pojęcie abstrakcyjne, na przykład 一 jeden, 二 dwa, 三 trzy, 凹 wklęsły, 中 środek. Szczęśliwy to :), a smutny to :(. Żartuję. Chińczycy nie mogliby wymyślić takiego znaku, ponieważ przy okazji złych emocji też wykrzywiają twarz w coś na kształt uśmiechu…
Ciekawą grupą są znaki złożone z kilku znaków prostych, mogących funkcjonować niezależnie, na przykład 女 kobieta + 子 syn mogą połączyć się w jeden znak tworząc 好 dobry, dobrze. Ponieważ znaki mogą łączyć się na różne sposoby, niezwykle ważne jest zachowanie proporcji, tak aby każdy znak tekstu mieścił się w ramach kwadratu (widzialnego bądź wyobrażonego) i jak najbardziej go wypełniał. Zaburzenie tej estetyki może uniemożliwić odczytanie tekstu. Zwłaszcza, że zdania w języku chińskim piszemy bez przerw między słowami. Zupełnietak, jakgdybyśmypisalipopolskuwtensposób… 😉
Jak pisałam wyżej, najliczniejszą grupą, stanowiącą około 70 procent wszystkich znaków chińskich, są piktofonogramy, czyli złożenia w których jeden element pełni funkcję znaczeniową (semantyczną), a drugi odpowiada za wymowę (pełni funkcję fonetyczną). Do takich znaków należy 评 krytykować, z kluczem 讠język, mowa, pełniącym tutaj funkcję znaczeniową. Druga część tego znaku to 平 równy, mający tutaj funkcję fonetyczną („równy” wymawiamy tak samo jak „krytykować” – píng).
Oprócz tego istnieją jeszcze zapożyczenia fonetyczne wewnątrz pisma chińskiego (ponieważ jakieś pojęcie wymawiano tak samo jak inne, „pożyczono” znak stosowany do zapisu tego pojęcia), znaki-pomyłki, jak również znaki zapożyczone spoza pisma chińskiego.
Jeśli trafiłeś / trafiłaś na mój artykuł, ponieważ zastanawiasz się, czy język chiński jest trudny, moja odpowiedź brzmi: TAK! Bardzo. Jeśli zastanawiasz się, czy warto się go uczyć, moja odpowiedź brzmi: TAK! Bardzo. Ale wiedz, że będzie o wiele trudniej niż w przypadku któregokolwiek z języków europejskich.