Makabryczne chińskie znaki

Ostatnio skupiłam się na przesyconych mizoginią znakach z komponentem „kobieta”. Dziś postanowiłam przedstawić znaki, które mają brutalne (a często wręcz makabryczne) pochodzenie, choć na podstawie znaczenia współczesnego niekoniecznie byśmy je o to podejrzewali. Cóż, świat który opisują bywał brutalny i straszny. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie próbuję tworzyć negatywnej wizji chińskiej kultury, a tylko przyczynić się do uzyskania przeciwwagi dla jej lukrowanego wizerunku. Poza tym, w przeciwieństwie do dzieci, które uczą się intuicyjnie, dorośli czerpią korzyść z dokładnego zrozumienia przedmiotu- dzięki poznaniu etymologii nauka znaków wielu osobom przychodzi łatwiej. No i jest to ogromna frajda!

Oto kilka znaków, których pochodzenie jest straszne, ale ciekawe. 

取  qǔwziąć

Mój numer jeden – prosty i straszny jednocześnie. Znak 取 składa się z komponentów ucho 耳 i prawa ręka 又. Oba komponenty pełnią w nim funkcję semantyczną nawiązując do popularnej w starożytnych Chinach praktyki odcinania uszu martwym żołnierzom wrogiej armii. Było to prawdopodobnie związane z faktem, że łatwiej jest odciąć ucho niż całą głowę. Pierwotne znaczenie ideogramu to właśnie „wziąć ucho”. Z niego wyrosły kolejne: brać, wziąć, uzyskać, odebrać,wybrać. Gdy znak 又 („ponownie”,„w dodatku”) pełni funkcję komponentu semantycznego, wówczas użycza swoją formę, czyli znaczenie pierwotne, obrazowe, a nie znaczenie współczesne. W związku z tym, 又 w złożeniach występuje zawsze jako “prawa ręka”, “ręka” albo “czynności wykonywane ręką” (chyba że pełni funkcję fonetyczną podpowiadając czytanie lub jest komponentem pustym).

W dawnych Chinach dbano jednak także o to, by żywi poczuli, że mają uszy… 
Ich wykręcanie było jedną z popularnych kar. 

黑 hēi – czarny, ciemny

Znak 黑 przedstawiał osobę z twarzą wytatuowaną w ramach kary za popełnione przestępstwo. Ten typ stygmatyzującej kary nazywał się 墨刑 (moxing) i zaliczany jest do Pięciu Kar 五刑 (wuxing), których forma zmieniała się na przestrzeni dziejów; oprócz tatuowania wymierzano sprawiedliwość przez odcięcie nosa, amputację jednej lub obu stóp, kastrację lub śmierć (to w II w. p. n. e.). W późniejszym czasie (VI-X w.) wprowadzono metody takie jak karna służba, wygnanie i kary cielesne w postaci biczowania bambusowymi paskami czy chłostania kijem. Kreatywność Chińczyków w zakresie wymierzania sprawiedliwości wykraczała jednak poza wuxing – metod było znacznie więcej. 

Znak 黑 jest w niektórych słownikach etymologicznych wyjaśniany błędnie jako człowiek z twarzą poczernioną od dymu. Wiadomo już, że nie jest to prawdziwe pochodzenie 黑; w piśmie chińskim występują liczne zniekształcenia o różnych przyczynach. W tym przypadku Xu Shen, twórca 說文解字  Shuowen Jiezi, pierwszego dzieła analizującego strukturę znaków i znajdującego w nim prawidłowości, pomylił się uznając to, co było człowiekiem 大 za ogień 火, który w późniejszym czasie, podążając za tą błędną interpretacją, zaczęto zapisywać jako 灬 (zarówno 火 jak i 灬 oznaczają ogień). Ogień 灬 jest w znaku 黑 po prostu zniekształceniem człowieka 大. Liczne błędy w Shuowen Jiezi są związane z tym, że dzieło Xu Shena powstało w II wieku – nie posiadał on dostępu do wcześniejszych napisów na kościach wróżebnych (odkrytych dopiero pod koniec XIX wieku). Nie miał więc możliwości prześledzenia istotnych dla ewolucji pisma etapów. Mimo swojej nieocenionej wartości, Shuowen Jiezi nie jest dzisiaj uważane za jedyne, nieomylne źródło wyjaśniające strukturę i logikę chińskich znaków. 

Od znaczenia “tatuowanie twarzy jako kara za przestępstwo” wyrosły kolejne: “kolor czarny”, “niegodziwy”, “złowrogi” czy “tajny”, “ukryty”. 

Do chińskiej tradycji tatuowania twarzy nawiązał w pracy Family Tree współczesny artysta Zhang Huan

民 mín – obywatel, lud

Znak 民 przedstawiał osobę, której wbija się w oko ostry przedmiot. Była to częsta kara wymierzana niewolnikom. Pierwotne znaczenie 民 to właśnie „niewolnik”.

Drugie znaczenie 民, wyrosłe od niewolnika to „przeciętny, nie będący częścią warstwy uprzywilejowanej”. Stąd już tylko krok do słów „lud” i “obywatel”. Cóż, któż z nas, obywateli, nie czuje się czasem jak niewolnik systemu?

Polskie “obywatel” pochodzi z czeskiego “obyvatel”, a to z czasownika “obývati” – mieszkać. Z kolei etymologia słowa “lud” nie jest do końca jasna, być może jest związana z łacińskim “ludus” – szkoła, zabawa, igrzyska. 

央 yāng – centrum, błagać

Znak 央 przedstawiał osobę 大 z szyją unieruchomioną w drewnianej ramie 冂. Pierwotne znaczenie 央 to właśnie “okrutna kara”, z której wyrastają “nieszczęście” i “cierpienie”, a z kolei z nich “błagać”. 

Celem tej kary było nie tylko zadanie cierpienia, ale też upokorzenie sprawcy zabronionego czynu. Musiał on nosić deskę cały czas, w dzień i w nocy, a jej ciężar zależał od natury przewinienia i sił fizycznych ukaranego.
“Azjatyckie dyby” (bo była to kara nie tylko chińska) różniły się od europejskich, które były przytwierdzone do podłoża, przede wszystkim możliwością przemieszczania się. Nie oznacza to wcale, że skazanemu było łatwiej – poddanie karze kończyło się często jego śmiercią, ponieważ nie mógł on sam się nakarmić (na rycinie obok siedzącego widać akcesoria niezbędne do karmienia). Z drugiej strony, istniały sposoby na oszukanie zasad: czasami w noszeniu deski pomagali skazanemu bliscy, mógł on też ulżyć sobie opierając się o coś, na przykład drzewo. 

杀 (殺) shā – zabić

Po znaku 殺 można się było spodziewać brutalnej etymologii i rzeczywiście: nie zawiódł nas. 

Pierwotnie przedstawiał on osobę z rozczochranymi włosami, której głowa jest odcinana. W znaku 殺 mamy więc narzędzie służące do odcięcia głowy 乂, osobę z rozczochranymi włosami 术 (a właściwie jej zniekształcenie), a w znaku tradycyjnym także dłoń trzymającą bicz lub drewniany kij 殳 (tę część dodano później aby podkreślić działanie, ruch). 

Śmierć przez odcięcie głowy uważana była w dawnych Chinach za najbardziej haniebną, ponieważ wiązała się z defragmentacją ciała – najcenniejszego daru od rodziców. Nie urządzano wówczas pogrzebu, a głową skazanego zdobiono na przykład drzewo przy publicznej drodze. Ciało natomiast wrzucano do rowu. Pozwalającą zachować godność formą kary śmierci było uduszenie, najlepiej za pomocą cesarskiego jedwabnego sznura, a jeszcze lepiej – przez samego cesarza. Znak 杀 obrazuje więc najbardziej niegodny rodzaj śmierci. 

报 (報) bào – raportować, gazeta

Ten znak nie jest może szczególnie brutalny, ale należy do logogramów, w których ręka 又 występuje jako element podporządkowujący, kontrolujący osobę. Było tak w przypadku znaku niewolnik 奴 (kobieta 女 i ręka 又). W przypadku 报 mamy natomiast aż dwie ręce w takiej roli (又 oraz 扌). Ręce owe podporządkowują klęczącą osobę 卩. 

Ze znaczenia “podporządkowywać łamiących prawo i poddać ich osądowi” wyrastają “odpłata” oraz “raportować do przełożonego” (używane w dawnych tekstach) i “informować”. Nawiasem mówiąc, na co dzień mam okazję obserwować jak bardzo istotne jest w kulturze chińskiej organizacji to raportowanie do przełożonego… To jedna z największych świętości w chińskiej firmie.

Jeśli winowajca popełnił czyn kwalifikujący się do osądzenia na podstawie, powiedzielibyśmy dziś, kodeksu wykroczeń (a nie kodeksu karnego), wówczas kara jest wymierzana natychmiast… 

Oczywiście, w przypadku wielu znaków poznanie dokładnej etymologii wymaga dużo czasu i nie zawsze jesteśmy w stanie czerpać z niej korzyść (w postaci łatwiejszego zapamiętania znaku). Jednak często jest to jak najbardziej możliwe i zaskakująco proste, więc naprawdę warto. Bywa tak, że tworzymy historyjki do znaku by go łatwiej zapamiętać – twórzmy więc historyjki oparte na jego prawdziwej etymologii. A przede wszystkim rozróżniajmy komponenty znaczeniowe, fonetyczne, puste i te, które użyczają logogramowi swoją formę. Nie przypisujmy znaczenia elementom, które go nie niosą.

Informacje o historii znaków pochodzą ze słownika etymologicznego “Outlier Chinese”, a ilustracje z “The punishments of China” (George Henry Mason, John Dadley).

Seksistowskie chińskie znaki

Dziś Dzień Kobiet. Dostałam czekoladę, a moje współpracowniczki w Chinach papierowe chusteczki (takie eleganckie, w kolorowym pudełku). Pomyślałam, że to święto jest dobrą okazją do przyjrzenia się “kobiecie” 女 w systemie chińskich znaków, który jest prawdziwym pomnikiem chińskiej kultury, a jednocześnie żywym organizmem. Zachwycamy się pismem chińskim, jednak przez znaki często przebija seksizm w najczystszej postaci. Oczywiście mamy do czynienia z pismem o historii ponad 3000 lat, więc trudno przykładać do niego aktualne standardy. Zresztą, patriarchat i idący z nim w parze seksizm są i były obecne także w kulturze Zachodu. Jednak to właśnie pismo chińskie, jako najstarszy zachowujący ciągłość system pisma na świecie, dobitnie obnaża negatywne skojarzenia z kobiecością utrzymujące się przez wiele wieków. 

Większość znanych mi słowników etymologicznych dzieli znaki wyłącznie na komponenty fonetyczne i znaczeniowe. Słownik, którego używam pozwala lepiej zrozumieć system znaków, ponieważ pokazuje także komponenty puste (nie mające związku ani ze znaczeniem, ani z wymową znaku). Komponenty puste nie są rzadkością; jest ich naprawdę mnóstwo i mają różnorodną genezę: na przykład w znaku 美 “piękny” komponent 羊 “owca” (tutaj jako ?) jest komponentem pustym, ponieważ nie ma żadnego związku ani ze znaczeniem, ani z wymową znaku 美 “piękny”. W miejscu, gdzie dziś jest 羊, początkowo było ozdobne nakrycie głowy z piór, a “owca” po prostu je zastąpiła. Owca jest tutaj “słupem”. 

Oprócz tego, słownik Outlier dzieli komponenty semantyczne na takie, które użyczają znakowi swoją formę i takie, które “dają” mu znaczenie. Jest to dość istotne rozróżnienie pozwalające lepiej zrozumieć znaki. Przyjrzyjmy się ponownie znakowi 美 “piękny”. Jego dolny komponent to 大. Forma 大 to “dorosły człowiek”, a znaczenie współczesne “duży” wyrosło z tej formy. Forma to pierwotne znaczenie znaku, związane z tym, co na samym początku miał on obrazować. Kiedy 大 występuje jako komponent w 美, użycza temu znakowi swoją formę – znaczenie pierwotne (człowiek), a nie znaczenie współczesne (duży). 美 to tak naprawdę więc człowiek z ozdobnym (pięknym) nakryciem głowy. Kiedy 大 występuje jako komponent semantyczny współtworzący znaki, to zwykle (choć nie zawsze) użycza właśnie swoją formę (człowiek). Zdarza się jednak, że 大 użycza znakowi znaczenie współczesne: dzieje się tak na przykład w znaku 尖 “ostry”: małe 小 na dużym 大. 

Komponent może też pełnić w znaku więcej niż jedną funkcję, na przykład podpowiadać zarówno czytanie, jak i wskazywać na znaczenie. 

Zrozumienie funkcji każdego komponentu pozwala lepiej rozumieć znaki, ponieważ dzięki temu uczymy się dostrzegać prawdziwe połączenia fonetyczne i znaczeniowe zamiast rozbierać znak na najdrobniejsze części i nadawać znaczenie komponentom, które wcale nie wnoszą go do znaku. 

Znaki, w których każdy element reprezentuje znaczenie należą do mniejszości. Około 70 procent znaków to przecież piktofonogramy – złożenia, w których jeden element podpowiada znaczenie, a drugi wymowę.  Przypisywanie znaczenia wszystkim elementom jest na dłuższą metę szkodliwe. 

Wracając do “kobiety”…

“Kobieta” współwystępuje jako komponent w ogromnej ilości chińskich znaków. Jednak znak 女 nǚ jest ciekawy sam w sobie: przedstawia kobietę widzianą z boku w pozycji klęcząco – siedzącej. 

Oczywiście 女 nǚ współtworzy znaki o zabarwieniu pozytywnym, takie jak 好 hǎo dobry albo 安 ān cichy i spokojny (znaczenie pierwotne “siedzieć spokojnie”). Niepokojąco często występuje jednak w złożeniach kojarzących się negatywnie. 

Oto wybrane znaki z komponentem “kobieta” (oczywiście pomijam tutaj znaki, w których 女 nǚ pełni funkcję fonetyczną, nie przyczyniając się do znaczenia):

奴 nú sługa, niewolnik (kobieta 女 chwytana ręką 又 )

奻 nuán – kłótnia, głupawy (dwie 女 kobiety)

妄 wàng – fałszywy, absurdalny, głupi

妖 yāo – zły duch, diabeł 

婬 yín – perwersja, pornografia, 

嬲 – niǎo zaczepiać, drażnić, przeszkadzać (jedna 女 kobieta między dwoma 男mężczyznami)

娱 yú – rozrywka

姦 (奸) jiān – diabeł, zdrajca, nielegalne relacje seksualne (w znaku tradycyjnym trzy 女 kobiety)

妓 jì – prostytutka

婊 biǎo – prostytutka

娼 chāng – prostytutka

嫖 piáo – odwiedzać domy publiczne, spotykać się z prostytutkami

嫌 xián  – nienawidzić, podejrzewać, krytykować

妨 fáng – utrudniać, przeszkadzać

妒 dù – zazdrosny, zawistny

姗 shān – potępiać, dezaprobować

嬾 (懒) lǎn – leniwy 

嫉 jí – zazdrościć, nienawidzić

Podobnych znaków jest więcej. 

Czasami pojawiają się głosy za zmianą pisowni znaków, z których przebija mizoginia. Czy taka zmiana byłaby naruszeniem wielowiekowej spuścizny, a może jest pożądana, bo odpowiadałaby na potrzeby zmieniającego się społeczeństwa? Pewne jest to, że chińskie znaki zmieniały się zawsze, a odgórna zmiana powodowana poprawnością polityczną też miała już miejsce w historii ChRL.

Jestem również ciekawa jak potoczą się losy naszego języka ojczystego w omawianym kontekście, ale to już inny temat. 🙂

谢谢, ale nie. Za te frykasy podziękuję

Kilka dni temu uczestniczyłam w kolacji służbowej (już właściwie nie chadzam do restauracji przy innych okazjach…). W zacnym międzynarodowym polsko – chińsko – francuskim gronie wybraliśmy się do nowo otwartej restauracji orientalnej z daniami kuchni chińskiej, wietnamskiej, tajskiej i japońskiej. Wszyscy moi współpracownicy byli zachwyceni, poza tymi z Chin. Smakowała im jedynie wietnamska zupa Pho, ale dania smażone były według nich przesolone i po prostu paskudne. Jednak największym ich grzechem była nieautentyczność, czyli fakt odbiegania od prawdziwych azjatyckich smaków. Skandal!

Ponieważ jestem osobą prowadzącą wyjątkowo bujne życie towarzyskie ;), piątek był zaledwie prologiem do reszty mojego emocjonującego weekendu. Dzień później spotkaliśmy się przy 火锅 huoguo, ognistym kociołku w mieszkaniu jednego z chińskich współpracowników (tych samych, którym nie przypadła do gustu azjatycka kuchnia made in Poland).

Trzeba przyznać, że kolega naprawdę się postarał z tym kociołkiem. Po oryginalne składniki jechał 90 kilometrów. Jednak prawda jest taka, że wielu z tych frykasów nie byliśmy w stanie przełknąć. 

Bardzo często spotykam się w Polsce z zachwytami nad kuchnią chińską. Oczywiście, bułki 包子 baozi czy smażony ryż 炒饭 chaofan smakują prawie każdemu. Jednak prawda jest taka, że z tego co kręci się na typowym chińskim stole przeciętny Europejczyk zje ze smakiem może połowę. I nie mam tu na myśli dań ekstremalnych, takich jak pijane krewetki, które są dosłownie pijane (między innymi dlatego, że odurzone alkoholem łatwiej uchwycić w pałeczki i zjeść żywcem). Nie mam też na myśli dania kantońskiego o nazwie Trzy piski 三叫鼠 san jiao shu, pod którą to nazwą kryją się żywe małe myszki w sosie sojowym, pierwszy pisk wydające przy uchwyceniu w pałeczki, drugi przy zamoczeniu w sosie, a trzeci przy umieszczeniu w ustach. Trzy piski są tak niewiarygodną potrawą, że sami Chińczycy często uważają je za legendę miejską, ale okazuje się, że coś takiego naprawdę istnieje.

Nie! Ja mam tutaj na myśli często spotykane dania, które ze względu na składniki, sposób przyprawienia albo marynowania po prostu nie przystają do europejskich gustów. 

Poniżej kilka zdjęć, które zrobiłam w nadmorskiej prowincji Zhejiang (na południu Chin). Wybrałam te potrawy, którymi bardzo często bywam raczona podczas kolacji, a widząc je, szybciej obracam stołem aby upewnić się, że mnie ominą. 

Już widzę te kolejki do restauracji serwujących….

Oczywiście, wiele zależy od regionu Chin. Pamiętam, że w Pingyao w prowincji Shanxi mogłam zjeść sto procent tego, co było na stole. A zjadłabym nawet sto pięćdziesiąt. Pingyao słynie z klusek gryczanych, które są naprawdę wyborne. Niewątpliwie w każdym miejscu w Państwie Środka możemy znaleźć pyszną potrawę i doświadczyć kulinarnego uniesienia. Mówiąc o “pięćdziesięciu jadalnych procentach” mam na myśli przede wszystkim proszone obiady i kolacje, podczas których jesteśmy zdani na potrawy wybrane dla nas przez Chińczyków. Możemy wówczas poznać kuchnię danego regionu o wiele mniej wybiórczo niż wtedy, gdy sami idziemy do restauracji i zamawiamy jeden posiłek według własnego gustu. Z drugiej strony, chociaż nie zdarzyło mi się to wiele razy, możemy z takiej kolacji wyjść głodni.

Wracając do przygotowanego przez mojego chińskiego kolegę, ognistego kociołka 火锅 huoguo… 

Zasadnicza różnica między europejskimi zupami a azjatyckim kociołkiem jest taka, że ten drugi służy do przygotowania potraw bezpośrednio na stole. Podczas gdy wywar gotuje się na wolnym ogniu, wrzucamy do niego pokrojone w cienkie plastry mięso, a także pierożki, warzywa, grzyby, tofu czy owoce morza. Gdy po kilku minutach składniki są już ugotowane, każdy gość wykłada je według uznania do swojej miseczki i spożywa bezpośrednio z niej. Mimo nazwy kojarzącej się z zupą, w całym tym przedsięwzięciu nie chodzi tak naprawdę o picie wywaru, lecz o zjedzenie tego, co się w nim ugotowało. 

Chociaż ognisty kociołek jest popularny w całych Chinach, to jednak istnieją znaczne regionalne różnice pod względem wrzucanych do niego składników. Pan Zhang pochodzi z prowincji Jiangxi, więc jest zrozumiałe, że przygotowane przez niego dodatki do kociołka były typowe dla kuchni Chin południowych. Nie zabrakło wodorostów, krewetek, wontonów oraz kulek rybnych. 

Poza tym, pan Zhang przygotował dwa wywary: jeden ostry (chwała mu za to, bo intensywne przyprawy potrafią wiele zagłuszyć), drugi neutralny. Smak łagodnego wywaru był dla mnie tak dojmujący, że aż poprosiłam kolegę o przepis żeby sprawdzić co w tym było. Teraz niestety myśli, że mi bardzo smakowało i zamierzam ugotować to samo, ale przynajmniej już wiem w jaki sposób uzyskuje się ten słodki, mdlący efekt: do kości wieprzowych dodajemy kolcowój chiński (nazwa handlowa: jagody goji) i białą rzodkiew, gotujemy przez 4 godziny, a następnie dodajemy mleko, anyż gwiazdkowy, cukier i imbir. Tragedia. 

Kociołek pana Zhanga to tylko przykład. Na prawie każdym stole chińskim znajduję coś, co pozbawia mnie apetytu. Dlatego jestem przekonana, że przeciętny Europejczyk nie będzie w stanie rozkoszować się wieloma potrawami kuchni chińskiej, tak samo jak Azjata nie będzie fanem wielu polskich potraw. To mało odkrywcze, ale w przypadku tak bardzo odległych od siebie tradycji kulinarnych naprawdę nie ma wyjścia: chcąc prowadzić w Polsce restaurację azjatycką po prostu trzeba się dostosować do lokalnych gustów.

Adaptowanie potraw różnych krajów na potrzeby lokalnego rynku gastronomicznego wpisuje się w zjawisko globalizacji, które dotyka dziś wszystkie dziedziny życia. Jestem ciekawa w jakim stopniu Polacy poszerzą swoje kulinarne horyzonty o prawdziwe smaki chińskie. W małomiasteczkowej Polsce od dawna jest miejsce na prowadzone przez Wietnamczyków restauracje orientalne, w dużych miastach popularność zyskują punkty z pierożkami baozi. Polska powiatowa prędzej czy później przyswaja trendy z metropolii, więc kto wie – być może już niedługo w każdym miasteczku RP będziemy mogli doświadczyć chińskich smaków. Fajnie by było, gdyby zamiast zmieniać smaki pod lokalną klientelę, udało się wyselekcjonować takie oryginalne potrawy, które smakują wszystkim. No, prawie wszystkim, bo zadowolenie ogółu jest niemożliwe.

Rozmyślając nad sprawami gastronomii dochodzę do jeszcze jednego wniosku: to, co mi w Chinach nie smakuje, nie smakuje mi strasznie, a to mi smakuje, smakuje mi bardziej niż cokolwiek i kiedykolwiek w Europie. Zupełnie tak, jak z całymi Chinami: to, czego się w nich nie cierpi, nie cierpi się do granic, ale to co się w nich kocha, kocha się do szaleństwa. 😉 

P.S. Pan Zhang nie miał w mieszkaniu kieliszków, dzięki czemu tego wieczoru odkryłam nowe zastosowanie dla naczyń do jajek na miękko ;).